W miarę jak zbliżała się do
namierzonego przed sekundą celu, cała jej pewność siebie i determinacja, z
którą ruszyła, coraz bardziej malała. Zupełnie jakby kolejne kroki wysysały ją
z niej niczym namolny komar w letni wieczór. Nie zdziwiła się zatem, gdy stojąc
tuż obok nich poczuła się totalnie zagubiona i nie na miejscu. Miała ochotę
odwrócić się na pięcie i udawać, że w ogóle jej tam nie było. Niestety było już
na to za późno, została zauważona, bo brunet którego głos towarzyszy jej
podczas całej drogi wpatrywał się ponad głową kolegi wprost na nią.
Za późno na ucieczkę, pomyślała,
trzeba dokończyć to co zaczęła. W myślach próbowała skleić jakieś w miarę
rozsądne zdanie, ale głos uwiązł jej w gardle.
- Cześć?
Musiał chyba opowiadać jakiś dowcip,
bo kiedy reszta spojrzała w jej kierunku na ich twarzach wciąż igrały uśmiechy,
a oczy świeciły wesołym blaskiem. Niepewnie odwzajemniła uśmiech, mając już
niemal pewność, że wzięli ją za osobę ograniczoną umysłowo. Wypadałoby przestać
stać przed nimi jak kołek i coś powiedzieć, pomyślała przełykając ślinę.
Najlepiej od razu powiedzieć w jakim celu do nich przyszła.
- Hej, ja cię znam …- wybełkotał
blondyn przeżuwając kanapkę, zanim dziewczyna zdołała otworzyć chociażby usta.
Zmrużył niebieskie źrenice w momencie rozpoznając dziewczynę stojącą przed nim
z tą, przed którą kilka dni temu schował się w męskiej szatni. To wtedy po raz
pierwszy próbowała wypełnić swoje zadanie, ale niestety chłopaczyna chyba się
jej wystraszył.
- Prowadzasz się ze Słoweńcami.
Chociaż nie bardzo spodobało jej się
słowo „prowadzasz” to jednak przytaknęła głową potwierdzając tym samym jego
domysły. Następne pytanie było do przewidzenia, ale Fannemela ubiegł siedzący
obok Rune.
- Jesteś dziewczyną któregoś?
- Nie! - podniosła głos jakby
ewentualne potwierdzenie miało przysporzyć jej problemów.
Chyba rozbawiła ich swoją reakcją, a
na pewno sprawiła przyjemność tymi słowami temu, który zadał owe pytanie.
Szczerzył się do niej znad jajecznicy, a ona miała w głowie dwa pytania: co nie
tak było w tej jajecznicy, skoro wyglądała tak apetycznie i czy chłopak
zdenerwowałby się gdyby dopadła do jego twarzy i powyciskała wszystkie
pryszcze? Szybko zdusiła w sobie tę pokusę, która dopadała ją za każdym razem,
gdy widziała u kogoś najmniejszą chociażby krostkę. To było takie drobne
zboczenie, którego nie umiała się wyzbyć.
Tymczasem zgadywanie trwało
dalej.
- … siostrą?
- ... psychologiem… lekarzem.
- NIE! – powtórzyła ponownie coraz bardziej zirytowana tymi
pytaniami. To ona miała być stroną pytającą tymczasem czuła się jakby była na
jakimś komisariacie. Zupełnie przejęli inicjatywę, a rozmowa zmierzała nie w tę
stronę, w którą według niej powinna. –
Po prostu jestem… tutaj, z nimi.
W zasadzie powiedziała prawdę, bo co
innego mogła powiedzieć, skoro jej funkcja w kadrze nie była jakoś specjalnie
określona. Na przypiętej nad kieszenią spodni akredytacji zostało napisane „członek sztabu szkoleniowego Słowenii”,
ale tak naprawdę były to cztery słowa fałszu, bo w niczym nie pomagała. Po
prostu starała się nie przeszkadzać, a przy okazji spełniać swoje marzenia.
Zauważyła, że jeden z nich studiował ową akredytację i najwyraźniej to co było
na niej napisane, w pełni określało ją jako kogoś bezpiecznego.
- Aha.
Dwóch z nich, jakby nagle
znudzeni jej obecnością, wróciło do
poprzedniego zajęcia jakim było delektowanie się skromnym śniadaniem, ale
brunet wciąż poświęcał jej swoją uwagę. Lekko speszona poprawiła włosy chociaż
według chłopaka, było to zupełnie niepotrzebne.
- Chcesz się przenieść do naszej
kadry?! – skierowała wzrok na drugiego z blondynów, który poruszając
charakterystycznie brwiami, oczekiwał jej odpowiedzi. Najlepiej twierdzącej.
Wypuściła powietrze głośnym
dźwiękiem.
- Chciałam tylko wasze autografy-
wypaliła w końcu z wyraźnym rozdrażnieniem w głosie. Natychmiast skarciła się
za to w duchu, powinna raczej powiedzieć to z miłym i uprzejmym akcentem, a nie
z żądaniem w tle. – To znaczy jeśli moglibyście podpisać parę zdjęć…
Czuła, że coraz bardziej się
kompromituje.
- Autografy – westchnął milczący
dotąd chłopak, który całą ich rozmowę spędził z nosem w talerzu jakby nie jadł
od co najmniej kilku dni. Dopiero teraz podniósł głowę i przyjrzał się nowej
znajomej. Wtedy też go rozpoznała, nie po tym krótkim wzrokowym kontakcie, bo
jego twarz podobnie jak pozostałych niewiele jej mówiła, ale bladoniebieska
koszulka z napisem Supermen już tak. Andreas Bardal, ten który swój podpis
powinien złożyć jako pierwszy.
Z uśmiechem wręczyła mu opasły
notatnik, zanim jednak w swej torbie znalazła długopis on już przeglądał
poszczególne zdjęcia, które autorka zawarła w swoim dziele. Jak zwykle w torbie
z bezkresnym dnem miała wszystko… prócz porządku.
- Cholera – syknęła, gdy poczuła
jak w palce wbija się pilniczek.
- Spokojnie mam swój… – widząc
jej zmagania z małej kieszonki wyciągnął cienki długopis. Zrobiło jej się
gorąco co mogło sugerować, że na policzkach ma w tej chwili piękne dwa
rumieńce. Według jej matki ten dowód zdrowia dodawał jej uroku, ale dla niej
był zmorą.
Zawisł z dłonią nad kartką.
- …dla kogo podpisać
- Dla Nadyi.
- A czy Nadya dałaby się zaprosić
na kawę – chłopak, który kilka minut temu proponował jej zmianę kadry patrzył z
zainteresowaniem i musiała przyznać, że słodko wyglądał kiedy się uśmiechał.
Zanim odpowiedziała zalał ją bełkot ich ojczystego języka, w którym któryś z kolegów
skarcił go w ostrych słowach. Wychwyciła jedynie imię Sara.
- Obawiam się, że ta kawa
kosztowałaby cię bardzo słono… Nadya ma jedenaście lat, a w większości krajów
to karalne.
Mina mu zrzedła, a koledzy
przywitali jej ripostę gromkim śmiechem.
Przez kolejnych kilka minut
patrzyła jak długopis śmiga po białych kartkach. W myślach już widziała
szczęśliwą przyjaciółkę, gdy wróci do domu z jej „skoczną biblią”. Nie znała drugiej osoby, która miałaby takiego
bzika na punkcie skoków, a konkretniej skoczków. Cóż bycie nastolatką ma swoje
prawa, Lucy pamięta doskonale uczucie jakie towarzyszy wtedy dziewczynkom w jej
wieku. Gdzieś w kartonach, które dawno temu wyniosła na strych powinny leżeć
jeszcze zdjęcia zrobione podczas koncertu jej idolki. Wtedy to były bezcenne
zdobycze, dziś równie wartościowe wspomnienia.Być może za kilka lat Nadya będzie z równie wielkim rozrzewnieniem co ona teraz, wspominać te chwile.
- A to ciekawe…
Hilde podniósł notatnik w górę
odwracając ku nim jedno ze zdjęć. To, na którym odwróceni tyłem pozowali na
wpół zanurzeni w wodzie. Lucy znała te fotografię w oryginale, ale tutaj było
nieco zmienione, bowiem zamiast gołych pośladków skoczków widniały na niej,
dorysowane w programie graficznym, twarze Hoffera.
- Cenzura rodzicielska – odparła
znając historię owych zmian na zdjęciu.
Chłopakom spodobała się owa cenzura,
zwłaszcza, że jak powiedział jeden z nich – wreszcie wszyscy wiedzą, gdzie tak
naprawdę skoczkowie mają dyrektora.
- Mam do was jeszcze jedną prośbę
… – dodała, gdy wreszcie zeszyt trafił ponownie w jej dłonie.
Pół godziny później dotarła wreszcie
na skocznię. Podróż z Norwegami, którzy okazali jej pomoc była dość
specyficzna, ale jednocześnie strasznie pouczająca. Dowiedziała się wreszcie
kim jest dziewczyna o imieniu Sara, która okazała się być dziewczyną Hildego,
poznała najnowsze opowieści rodzinne dumnego ojca Jacobsena i zdecydowanie
odrzuciła kolejne próby podrywu ze strony Velty.
W domku Słoweńskiej kadry życzyła
„swoim” powodzenia i każdego z nich obdarzyła porządnym kopniakiem, zapominając
zupełnie, że kilka minut wcześniej to samo uczyniła z kadrą Norwegów. No ale
przecież to nie zbrodnia, prawda? Każda z ekip chciałaby dzisiaj wygrać, a jej
drobne wsparcie nie ma aż takiej mocy by skonfliktować te dwie grupy. Kiedy
wreszcie dopełniała swoich obowiązków, zasiadła na trybunach wśród
rozkrzyczanego tłumu.
Pogoda na dzisiejsze zawody była
wręcz idealna, a ona podobnie jak zgromadzeni kibice mogła w pełni cieszyć się
skokami swoich ulubieńców. Pod koniec zawodów jej głos przypominał pijaczynę po
kolejnej suto zakrapianej imprezie, a od krzyków i dopingu rozbolało ją gardło.
To jednak nie przeszkadzało jej znów krzyczeć, gdy na telebimie pojawiła się
sylwetka jej nocnego towarzysza, który przygotowywał się do najważniejszego
skoku. Widząc jego lot była pełna obaw i jednocześnie z zaciskaniem pięści, w
myślach modliła się o jak najlepszy wynik…
~…~
To co wyżej pozostawię
bez komentarza.
Tradycyjnie
chciałabym Wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia zdrowych, pogodnych
i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia.
I niech prezenty pod
choinką wywołają w Was taką radość
jak weekendowe skoki
Polaków :D
PS. Być może kiedyś
napiszę opowiadanie na podstawie waszych szpiegowskich podejrzeń wobec głównej
bohaterki. Niestety nie w tym opowiadaniu, chociaż naprawdę korciło mnie by
poddać się tym domysłom. Jak widzicie mój pomysł wobec Norwegów okazał się banalny.
Pozdrawiam i ściskam
wszystkich mocno :-)
Co nie zmienia faktu, że dalej nie wiemy po co nagle ją włączyli do sztabu Słoweńców jako "członka" :D
OdpowiedzUsuńFakt, nie wiecie :D
UsuńBo Ty nas osobiście prowokujesz do snucia teorii stulecia, przez całą tą otoczkę tajemniczości i wręcz grozy!:D
OdpowiedzUsuńAle w sumie nie byłby to głupi pomysł, gdyby część tych domniemań kiedyś wykorzystać, bo to jest jednak inspiracja w swojej najczystszej postaci.
Autografy nie należą wprawdzie do żadnej z opcji, które powstały w mojej głowie po przeczytaniu poprzednich rozdziałów, ale wcale nie muszą być złe, zwłaszcza, jeśli dla przyjaciółki i jeśli tak pozytywnie przyjęte. Gdyby wszyscy z takimi uśmiechami się podpisywali, to nie trzeba by się obawiać o własne życie w tłumie ludzi cisnących się do skoczków, którzy dobry humor mają tylko przez pierwszą godzinę tych atrakcji;D
Pozdrawiam.
[piec-sekund]
Jeszcze nie miałam tej "przyjemności" przeciskania się przez tłum dla jednego podpisu i chyba bym nie ryzykowała, no ale Lucy musiała wykonać to zadanie i całe szczęście udało się :-)
UsuńPewnie sama, jako autorka, doskonale wiesz jak bardzo inspirujące się takie domysły czytelników.
Nieee, nie wierzę, żeby to miały być tylko autografy! :P Chociaż tyle, że fajnie zgasiła (no właśnie, kogo? jak to czytałam to mi się wydawało, że Fannemela?) :D No a Nocny Towarzysz...? ;> Słoweniec. Na razie obstawiam (jak chyba sporo osób) Petera. TYLKO, to trochę bez sensu, że dołączyła do "sztabu szkoleniowego" jeśli chciała tylko zebrać autografy... - mogłaby przecież zbierać je pod skocznią, albo załatwić sobie jakąś jednokonkursową akredytację... Coś kombinujesz! :) A ja rozwiążę tę zagadkę (może ;d)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Autografy są niejako przy okazji, ale ona ma inny powód by tam być. Jest nawet takie słówko w rozdziale na M... i to jest jeden z powodów, dla którego zjawiła się w Soczi.
UsuńCo do nocnego towarzysza, to jesteś baaardzo blisko :-)
Zaczęłam szukać słów na "m"...: miarę malała miejscu miała myślach musiał momencie męskiej mogła miłym moglibyście małej mogło minut mina miałaby może
UsuńAż w pewnym momencie natrafiłam na to zdanie, które wydało mi się teraz bardzo interesujące:
- Mam do was jeszcze jedną prośbę … – dodała, gdy wreszcie zeszyt trafił ponownie w jej dłonie.
Po tym zdaniu przerywasz wątek! Kurcze, czuję, że ta prośba to coś wielkiego :D Że to mógłby być ten powód dla którego Lucy jest w Soczi ^^
Fakt, tych słów na M. jest całkiem sporo w całym rozdziale.Ułatwię więc i powiem, że chodzi o ....marzenia. Lucy ma pewne hobby, a to marzenie jest z nią związane :-)
UsuńPrawda, że ułatwiłam :D
Prośba nie jest niczym wielkim i właściwie już się wyjaśniła, bo chodziło o podwiezienie jej na zawody.
kurcze, zdecydowanie po świętach zbyt wiele ujawniam.
Pozdrawiam
haha, jesteś jak Święty Mikołaj, rąbek tajemnicy pod choinke ;d
UsuńJakieś, zapewne ciekawe, hobby... No na pewno nie zbieranie autografów ;] może cykanie fot? za proste? Zobaczymyy.... ;)
Nie narzekaj, bo jak dobrze pójdzie to na Nowy Rok dowiecie się kim jest Lucy :D
UsuńOczywiście pod warunkiem, że napiszę dzisiejszy rozdział i następny... ech, tak mi to wolno idzie :-(
Uwierz mi, czasem proste rzeczy i te najbardziej oczywiste są najlepsze.
Zmieniłaś nick?
zamiast zaspokoić moja ciekawość tylko ja rozbudzilas. Te autografy to może być niezła przykrywka do tej "prawdziwej misji". bo dalej gdzieś w głowie siedzi mi ten Hoffer, ożywiona rozmowa. na początku miałam taki absurdalny pomysł że Lucy jest/była jego kochanką ale wykluczyłam to- ma za dobry gust . no nic. pozostaje czekać :)
OdpowiedzUsuńKochanka!!!
UsuńWypluj te słowa, zdecydowanie NIE!
Może i w niektórych kręgach Hoffer uchodzi za przystojniaka, ale uwierz mi nie jest w typie Lucy ;-)
Autografy są zupełnie niewinną prośbą przyjaciółki. Nie ma w nich żadnych ukrytych, niecnych zamiarów.
Wreszcie dotarłam ;)
OdpowiedzUsuńI muszę powiedzieć, że tym opowiadaniem poprawiłam sobie humor. Nie dość, że znów poczułam to zamiłowanie do skoków, to jeszcze ucieszyłam się na samą myśl, że będę tu wracała raz na jakiś czas na czytanie nowego rozdział ;D Ah stare dobre czasy choć w małym stopniu powracają. Aż naszła mnie chęć by może stworzyć coś nowego…
Cóż, chyba już nas przyzwyczaiłaś do ciągłego zaskakiwania i mrocznych tajemnic w twoich opowiadaniach więc dziwne by było, gdybyś teraz wszystko podała nam jak na tacy. Lucy…wydaje mi się dobrą osóbką, wręcz pozytywną w tym opowiadaniu. Tylko pytanie skąd ona się tam właściwie wzięła i po co. Bo jakoś tak mam wątpliwości, że jest tam tym fotografem z powołania. No i kim jest ta dziewczynka dla której zdobywała te fotografie (być może było o tym wspomniane, ale jakoś mi umknęło ;p )
Słoweńcy! Mam do nich jakąś słabość. I nie wiem dlaczego ale ciągle wydaje mi się, że tym nocnym towarzyszem dziewczyny był Tepes. Zdradziły go te słuchawki. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale dalej gdybać nie będę, zostawię sobie odrobinę niewiedzy na kolejne części opowiadania ;)
No i kłótnia z Hofferem ;D ciekawe, ciekawe, tak jak również cenzura z jego osobą.
I tak wiem, że z tymi norwegami coś jest nie tak i nie chodzi tylko o autografy, prawda? ;p
Pozdrawiam ;* i czekam na nowy rozdział ;)
Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam widząc Twój nick tutaj. Zawsze to miło, kiedy pojawia się ktoś kto na zawsze już zostanie ważnym czytelnikiem. Dlatego tym bardziej ciesze się, że po tak długim czasie jesteś, może tylko na chwilę, może na dłużej - ale ważne, że pojawiasz się w tym momencie. Chciałabym kiedyś jeszcze poczytać coś Twojego. Trzymam oczywiście kciuki i mocno ci kibicuję :-)
UsuńJeśli chodzi o moje opowiadanie, to jednocześnie masz rację i się mylisz. Niestety nie mogę jeszcze zdradzić, która z Twoich teorii pokrywa się z moim pomysłem. Dziewczynka jest jej przyjaciółką (nikogo nie dziwi jej wiek?!).
Pozdrawiam i być może do następnego :-)
Po stwierdzeniu, że jestem "ważnym czytelnikiem" urosłam ;D
OdpowiedzUsuńWłaśnie strasznie zdziwił mnie jej wiek, nawet przez chwilę pomyślałam, że być może jest to jej córka , ewentualnie siostra ;p i dlatego teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa, dlaczego Lucy przyjaźni się z tak małą osóbką ;)
aaa w czymś mam rację! wiedziałam, jednak nadal nie mam pojęcia w którym momencie opowiadania. Cóż, pozostaje mi czekać ;)
Pozdrawiam ;*
Nawet bardzo ważnym czytelnikiem :-)
UsuńCórka i siostra odpadają, ale ich przyjaźń jest dla obu bardzo ważna. Fajnie, że zwróciłaś na nią swoją uwagę, pod koniec pewnie będzie wszystko jasne, o ile dotrę do tego momentu.
Prawda, że sama satysfakcja z posiadania racji nie bardzo nam, czytelnikom, odpowiada. Cierpliwości :-)
Jeej, skąd ją kojarzył Fannemel? (to był Fannemel, tak?)
OdpowiedzUsuńI w ogóle czego ona tam tak naprawdę szukała? Chodziło tylko o autografy? Jakoś nie sądzę, ale jeśli tak, to właściwie dobrze by o niej świadczyło. Potrzebowałam poczytać mądre opowiadanie, trafiam tutaj, okazuje się, że to strzał w dziesiątkę. Nie dostrzegam niczego złego w tym, że sympatyzuje z Norwegami i Słoweńcami. Jest akceptowana, lubiana, szanowana, tego potrzebuje człowiek. Taka jednostka jak ona, jak każdy z nas chce mieć gwarancję, że ma swoje miejsce na świecie i osoby, do których może się zwrócić w razie niepowodzenia. Pięknie ją kreujesz, pięknie.
Ale kosz dla Rune? :D
Pozdrawiam♥
Tak, to był Fannemel. Może nie opisałam tego dość dokładnie, ale chodziło mi o to, że niedawno próbowała już zebrać ich autografy, ale się przed nią ukrył. I dlatego ją kojarzył :D
OdpowiedzUsuńDziękuje za tak miłe słowa pod adresem bloga, ciesze się że odbierasz je tak pozytywnie. I fajnie, że Lucy też zdobyła twoją sympatię ;-)
Niestety Rune, aut!
Również pozdrawiam.