15 grudnia 2013

Rozdział 4



                   Środek nocy to najgorsza pora na przebudzenie się, wie o tym każdy, kto chociażby raz w życiu był wyrwany z krainy snu właśnie o tej porze. Jeszcze zanim otworzyła zaspane oczy i wyciągnęła dłoń by zalać pokój bladożółtym światłem, poczuła ostry ból. Wiedziała czym grozi absencja na kolacji, a mimo to zrezygnowała z tej części codziennego rytuału, zamykając się w pokoju i odgradzając od reszty świata. Zbyt zmęczona atrakcjami, jakie sama sobie zaserwowała, położyła się wcześniej spać. Jeszcze na długo przed tym jak Słoweńcy próbowali wyciągnąć ją na krótki spacer, powoli już odpływała w krainę Morfeusza. Jak przez mgłę pamiętała ich ciche stukanie w drzwi, a potem równie cichy, ale stanowczy głos trenera, by dali jej spokój. Była wdzięczna Goranowi, bo dzięki niemu miała czas na odpoczynek, a w tamtej chwili niczego bardziej nie pragnęła jak samotnie zagłębić się we własnych myślach.
                  Przez moment próbowała ignorować to uporczywe ssanie w żołądku, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że na nic jej wysiłek. Wreszcie po kilku minutach leżenia na plecach i bezsensownego wpatrywania się w sufit, podniosła się lekko na łokciu, by móc sprawdzić zawartość nocnej szafki. Nauka nie idzie w las, myślała za każdym razem, gdy napadała ją nocna ochota na małą przegryzkę. Bez względu czy nocowała w swoim pokoju, czy gdziekolwiek indziej, zawsze musiała mieć pod ręką coś do przegryzienia. Tym razem znalazła jedynie trzy herbatniki, których zjedzenie zajęło jej raptem kilka sekund i absolutnie nie zaspokoiło jej kulinarnych potrzeb. Strzepnęła dłonią okruchy z pościeli i przypominając sobie o automacie na korytarzu, wyszła z pokoju.
                Nie zaprzątała sobie głowy szlafrokiem czy chociażby ciepłą bluzą, toteż w tej chwili dumnie kroczyła w krótkich spodenkach od piżam i koszulce z wizerunkiem Tweetiego na piersiach. Zgodnie z jej przewidywaniami, hotelowy korytarz pogrążony był w całkowitej ciszy, tylko delikatne światło dawało złudne uczucie czyjeś obecności. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem, gdy przed oczyma pojawiło się wspomnienie tamtych nocy, w których błagała o sen, by zapomnieć.  Nigdy wcześniej jednak nie spacerowała w środku nocy w pogrążonym we śnie hotelu. Przez ułamek sekundy przypomniała sobie scenę z filmu grozy, który oglądała dawno temu, a w którym podobnie jak ona teraz, bohaterka także samotnie przemierzała korytarz. Z tą jednak różnicą, że Lucy nie musiała uciekać przed seryjnym mordercą. Ona musiała jedynie walczyć ze swoim głodem, który właśnie w tej chwili dał o sobie znać głośnym burczeniem. Cichym krokiem dotarła do automatu dzierżąc w dłoniach kilka monet. Niczym twarzyczka dziecka, jej własna rozjaśniła się od uśmiechu, gdy dojrzała te wszystkie słodkości za szybą. Niemalże w zasięgu jej dotyku, a jednocześnie tak daleko - oddzielone szklanym murem. Omiotła wzrokiem zawartość i szybko wybrała te, które były jej ulubionymi.
Wrzuciła odpowiednią ilość monet i wcisnęła zielony przycisk. Czekając aż za uchylną szybką ukaże się pożądany przez nią smakołyk, bębniła palcami w geście zniecierpliwienia, że trwa to odrobinę za długo. Jej cierpliwość była w tej chwili wystawiona na ciężką próbę, bowiem każde kolejne podejście nie przynosiło zamierzonych efektów. Maszyna stała bez ruchu i nie wydając żadnego dźwięku pozostawała głucha na prośby Lucy, doprowadzając ją tym samym do rosnącej z każdą kolejną sekundą furii.
- No włącz się – trzasnęła ze złością w metal, gdy nie podziałał błagalny wzrok i kilkukrotnie wciskanie przycisków. Była naprawdę zła, a do tego głodna co jeszcze potęgowało jej zdenerwowanie, które wyładowała na maszynie dość mocnym kopniakiem. Miała nadzieje, że ta odrobina przemocy z jej strony przekona maszynę do współpracy. Nic bardziej mylnego, bowiem wciąż panowała niczym niezmącona cisza. A ona momentalnie pożałowała owej przemocy, bowiem jej kapcie nie były dobrym amortyzatorem i szybko poczuła ból w dużym palcu.
Syknęła z bólu, przeklinając złowieszcze ustrojstwo i własną głupotę.
- Wczoraj zżarł mi połowę kasy, zanim dostałem batona – drgnęła lekko przestraszona i szybko podniosła wzrok znad stopy, którą właśnie rozcierała. Przekonała się, że głos rzeczywiście należał do osoby, którą rozpoznała. Właściciel owego głosu już stał obok automatu.  -… a i tak nie dostałem tego, którego chciałem.
             Doskonale wiedział, w które miejsce uderzyć, by uruchomić mechanizm. Nie minęła sekunda i rozległ się cichy szmer, a wkrótce jakby w ogóle przez ostatnie dziesięć minut nie próbowała walczyć ze złośliwością owego aparatu, jej oczom ukazały się wybrane przez nią słodycze. Patrząc jak chłopak wyciąga po kolei jej „zamówienie” w momencie pożałowała, że wybrała tyle słodkości zamiast na przykład czegoś dietetycznego.
- Całkiem sporo jak na nocną przegryzkę – jakby czytał jej w myślach.
            Przygryzła usta niczym małe dziecko, przyłapane na gorącym uczynku. Pewnie wziął ją za jakiegoś obżartucha, który nawet w nocy nie może wyzwolić się z kajdan swego nałogu. Zrobiło jej się głupio, zwłaszcza gdy patrzył na nią tymi swoimi wielkimi oczyma, w których gdzieś głęboko czaił się lekko karcący uśmiech. Na jeden krótki moment jego wzrok zsunął się na podobiznę Tweetiego, podziwiając zgrabną sylwetkę. Przez myśl przeszło mu pytanie, gdzie w tak małym ciele można pomieścić tyle kalorii, ale nie znajdując na nie odpowiedzi we własnym umyśle, szybko wrócił ku jej zarumienionej twarzy.
- Ja też lubię czasem zaszaleć z cukrem – szelmowski uśmiech jakim ją obdarzył w tamtej chwili sprawił, że zmiękły jej kolana. I chociaż uparcie starała się wymyśleć coś mądrego, co mogłoby odwrócić jego uwagę od tony cukru, który wciąż trzymał w dłoniach, jedynie na co pozwolił jej głos to pytanie o powód jego obecności w tym miejscu.
- Denerwuję się przed zawodami i nie mogę zasnąć.
          I rzeczywiście za rogiem, na szarej kanapie dostrzegła zmięty koc, spod którego zwisały kabelki najpewniej od słuchawek zagubionych gdzieś pod materiałem i kilka rozrzuconych gazet. Uśmiechnęła się pod nosem, ona też znała ten sposób na bezsenność i doskonale wiedziała, że te gadżety nie zawsze okazują się być pomocne. Przesunął gazety na bok, by miała chociaż odrobinę miejsca i tym samym niewinnie zaprosił do rozmowy. Ku jego zadowoleniu przyjęła owe zaproszenie i przysiadła obok niego rozrywając pierwsze szeleszczące opakowanie.
- Przecież jesteś w dobrej formie – powiedziała niczym wieloletni znawca skoków, albo co najmniej trener osobnika siedzącego naprzeciw niej. Patrzył jak pod wpływem niepozornych żelków jej twarz przybiera niebiański wyraz. Bez pytania sięgnął po kolorowe żelki, wciskając do buzi kilka naraz.  Na moment zamilkł, ktoś obserwujący go z boku mógłby stwierdzić iż to słodycze wywołały w nim tą nagłą ciszę, ale tak naprawdę to obawa przed zbytnią pewnością siebie, która już raz go zgubiła.
- Jestem, ale skakanie dla siebie… a skakanie dla drużyny to już coś innego. Tym bardziej, że już raz nawaliłem.
           Zawisł z dłonią nad cukierkami, nagle niepewny czy powinien się znów poczęstować. Skinęła szybko głową wyciągając bliżej opakowanie ku niemu. Widać było, że w swoich wspomnieniach dotarł do jakiegoś smutnego wydarzenia, które wciąż go bolało.
- Jeśli drużyna jest całością, to nie ważne czy wygrywasz czy przegrywasz, ale najważniejsza jest sama walka, to jak bardzo się starasz. Jeśli zrezygnujesz to wtedy przegrywasz, ale nie jeśli podejmujesz wyzwanie i walczysz…
Uśmiechnął się lekko.
- Mówisz jakbyś znała to uczucie.
              Wzruszyła ramionami, jakby ta rozmowa i te słowa, które właśnie wypowiedziała nie miały znaczenia. Przeciwnie, miały ogromne znaczenie, ale on miał się o tym przekonać znacznie później.
- Każdy z nas o coś walczy – powiedziała tajemniczo.


                Poranek nie był dla niej zbyt łaskawy, bo po nocnej eskapadzie i sporej ilości cukru, który najwyraźniej zdążył zniknąć z jej krwioobiegu, trudno było uznać noc za przespaną. Wręcz przeciwnie, kiedy budzik głośnym buczeniem oznajmił iż trzeba wstawać, jęknęła tylko i przewracając się na drugi bok postanowiła dać sobie jeszcze kilka minut na lenistwo. Wróciła myślami kilka godzin wstecz, które spędziła zwinięta w kłębek na niewygodnej kanapie. Mimo iż od tej pozycji wyraźnie bolał ją kark, a w głowie dudnił tuzin bębnów to z uśmiechem wspominała to nocne spotkanie. Rozstali się dopiero, gdy za oknem powoli wstawało słońce i oboje nagle przypomnieli sobie, że przecież jedno z nich ma jutro zawody, a drugie nie mniej ważne zadanie. I o ile Lucy mogła owe zadanie wykonać w innym terminie, o tyle on nie będzie miał drugiej szansy by wraz z drużyną wznieść się na szczyty.
            Leżąc w tej chwili na łóżku próbowała zebrać w sobie siły, by chociażby wstać z łóżka. Bolące mięśnie dawały się we znaki, a żołądek najwyraźniej też się obudził witając ją głośnymi dźwiękami, wszystko to sprawiło, że naprawdę miała ochotę spędzić cały dzień pod ciepłą kołderką. Po przeciwnej stronie przywitał ją jednak widok czerwonej saszetki, którą wczoraj zapomniała schować. Momentalnie ją otrzeźwiła i sprawiła, że na samą myśl o jej zawartości wyskoczyła z łóżka niczym skowronek. Porwała saszetkę i pognała do łazienki, gdzie spędziła kolejny kwadrans,  by móc stawić czoło kolejnemu dniu.
                 Kiedy po wspomnianym kwadransie zeszła do jadalni, większość znanych jej osób już opuściła to przytulne i wypełnione cudownymi zapachami miejsce. Stolik zajmowany zawsze przez drużynę Słowenii też świecił pustkami, a mała karteczka na jednym z talerzyków świadczyła, że się spóźniła.
„ Nie zamawiaj jajecznicy”
          Uśmiechnęła się pod nosem, najwyraźniej coś nią było nie tak. Wierząc w gusta chłopaków zrezygnowała z ulubionej jajecznicy i zaserwowała sobie jedynie kilka kanapek i sok pomarańczowy.
Dopiero po jakimś czasie, w rogu jadalni dojrzała drużynę Norwegii.
Teraz, albo nigdy – pomyślała, upewniając się, że jej torba zawiera wymagane do realizacji zadania narzędzie. Ruszyła w ich kierunku, uzbrajając się w szeroki uśmiech i pewność siebie….
~…~
Ponieważ nie mam pomysłu na dalszą akcję, ten rozdział musiał się tak skończyć.
Być może przez tydzień uda mi się coś wymyślić :-)

26 komentarzy:

  1. Niech cię szlag! Przerywać w takim momencie!
    To spotkanie w nocy było urocze. Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ to naprawdę wina mojej weny, bo jakoś nie miałam pomysłu na dalszą część. W sumie wciąż nie mam, więc jak mi się to uda napisać :-( Chyba, że to pominę, może nikt nie zauważy :D
      Spotkań będzie więcej i mogę obiecać, że później będą one bardziej "oficjalne" czyli nie będzie trzeba zgadywać kim jest ów towarzysz. To chyba dobrze, prawda :D

      Usuń
    2. Mocno spontaniczne opowiadanie :D Tajemnica tajemnicę tajemnicą pogania.
      Zdecydowanie miło by było dowiedzieć się, kto tak bardzo ulega stresowi przed konkursem ^^
      (obstawiam Prevca i mam wielką nadzieję, że to on)

      Usuń
    3. Wbrew pozorom jesteś bardzo blisko rozwikłania tej tajemnicy :-)
      Niestety już tak mam, że lubię tajemnice, nie zawsze mi to dobrze wychodzi, ale staram się aby było intrygująco i ciekawie.

      Usuń
  2. CO ona ma w tej saszetce? Nóż? Nożyczki? Siekierę? Krótkofalówkę Hofera?!
    Nie ułatwiasz, zdecydowanie;D
    I odwróciłaś nawet na chwilę moją uwagę od tajemniczego nocnego spotkania, które, swoją drogą, tajemnicze jest tylko dla nas - czytelników. Sami zainteresowani chyba znają się dość dobrze, a Ty, jako autorka, najlepiej wiesz, kogo Lucy spotkała. Nam, jak zwykle, pozostaje cierpliwie czekać i strzelać na ślepo, mając naprawdę niewiele danych;D Z tego również powodu powstrzymam się przed typowaniem, bo jednak jestem w tym raczej kiepska;D
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie wiem co lepsze z tych czterech rzeczy.
      Gdyby to był nóż to może zrobię z niej myśliwego, albo rzeźbiarza w drewnie, siekierka- to może po drzewo do lasu na opał się wybierze, nożyczki - wiem, skróci włosy któremuś skoczkowi (czekam na typy:D), no ale z krótkofalówką Hoffera, to nie wiem co mogłaby zrobić :-(
      Odnośnie nocnego spotkania, Lucy poznała dość dobrze tego chłopaka, brew pozorom to całkiem łatwa zagadka. Tym bardziej, że dodałam jedno zdanie by was nieco naprowadzić.Ależ jestem dobroduszna, to chyba przez te Święta :D

      Usuń
  3. Spóźnialska ja przybywam i stwierdzam, że po dwóch ostatnich rozdziałach wiem tyle co nic. Lucy, Lucy kim ty, dziewczyno, jesteś? Kłótnie z Hofferem, narzędzia 'do wykonania' zadania w torbie? Ten uśmiech i pewność siebie sugeruje rozmowę, bo nie sądzę, że nagle wyciągnie pistolet z tej torby i ich wystrzela. Zakładam więc, że w torbie ma dyktafon/podsłuch albo coś w tym rodzaju, coś co zarejestruje jej rozmowę z Norweską drużyną. Ewentualnie jakieś dokumenty? No ale mowa jest o narzędziu, a dokumentów raczej narzędziem nie nazwiemy. Zupełnie nie wiem - zgubiłam gdzieś mój detektywistyczny nos. Wracając jeszcze do poprzedniego rozdziału, którego niedobra ja nie skomentowałam, zaciekawiło mnie to stwierdzenie Lucy o zastąpieniu Hoffera przez kogoś młodszego. Czy to były takie luźne przemyślenia, czy jednak jest w tym ukryty jakiś głębszy sens, a może nawet powód obecności dziewczyny w skocznym świecie? Jedyne co mi nie spasowało, to Twoja odpowiedź na jakiś komentarz, że Hoffer będzie występował epizodycznie - chyba dobrze zrozumiałam - czy w takim układzie to właśnie on może być głównym celem Lucy? No i jak w to wszystko mieliby wpasować się Norwegowie? Alex chce zając miejsce Hoffera? Nie! Zaraz znów zacznę wymyślać niestworzone historie, zostawię więc chyba pana Waltera w spokoju. Niech ochłonie po tej niezwykle żywiołowej kłótni z bohaterką. Tylko no właśnie - kłótni o co? Tajemnica za tajemnicą, zagadka za zagadką, a ja z zepsutym nosem detektywa.
    Jeśli chodzi natomiast o ten rozdział, to odsuwając lekko na bok kwestię Norków, bo poza nagraniem rozmowy i wyciągnięciem pistoletu nie mam żadnych innych pomysłów, powiem, że nocne spotkanie było takie... słodkie. W końcu o słodkości się w nim rozchodziło, ale te jej rozterki odnośnie obżartucha, ta jego pomoc przy automacie i później ta rozmowa, to wszystko było takie zabawne, ciepłe i z nutką romantyzmu. Bardzo mi się podobało, z jednym małym wyjątkiem (który przyznaję całości dodawał jeszcze większego uroku i ary tajemniczości), czyli zatajeniem kim był ów nocny towarzysz Lucy. Myślę że to Słoweniec, więc mam dwa typy - Jaka i Jurij. Mam nadzieję, że to ten pierwszy - mam słabość do Jaki - ale trzeba przyznać, że sprytnie to rozegrałaś. Jakby tak poszukać po drużynówkach to chyba obaj położyli Słowenii jakiś konkurs. Słuchawki nieco rzuciły mi podejrzenia na Jurija, ale w takim okolicznościach pan Hvala też mógł sobie słuchać muzyki. Jestem więc zagubiona i nie umiem powiedzieć, który to, a nawet jak się okaże, że to Peter albo Robert to też nie będę bardzo zaskoczona, obstawiam jednak któregoś z tej dwójki.
    Cd za chwilę, bo blogspot mi nie pozwolił całości opublikować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie zgubiłaś detektywistycznego nosa, bo jesteś całkiem blisko odnośnie "narzędzia", chociaż to wciąż jest w planach. I sama nie wiem kiedy ten plan nabierze realnego kształtu :-(
      I powiem ci, że naprawdę poważnie zastanawiam się nad zmianą koncepcji tego opowiadania. Miał już naszkicowany plan, ale wasze teorie i domysły sprawiły, że kusi mnie bardzo pójść w nieco inną stronę niż planowałam początkowo. Jeszcze się nad tym zastanawiam, ale...
      Aha i odnośnie nocnego spotkania- jesteś cholernie blisko :D

      Usuń
  4. Zaintrygowało mnie natomiast to wyznanie Lucy, a raczej te słowa narratorskie, mówiące o ogromnym znaczeniu jej wypowiedzi i przekonaniu się o tym w późniejszym czasie. Czyli Lucy jest częścią jakiejś grupy? - w sumie na to wskazuje to stwierdzenie, że ktoś dał jej zadanie odnośnie Norwegów oraz te suche fakty na temat skoków sugerujące intensywne szkolenie na temat tej dyscypliny - tylko co to za grupa? Słoweńsko-Austriacka mafia? No ale kłótnia z Walterem wskazywała, że chyba za sobą nie przepadają. Do jakiejś grupy więc należysz, droga Lucy? No i o co walczysz? Naprawdę dajesz nam zagadkę za zagadką, ale ja to uwielbiam i choć na razie nie mam zbytnio tropów i pomysłów - albo raczej pomysły są zbyt dziwaczne - to mam nadzieję, że z czasem mój detektywistyczny nos się obudzi i zacznie działać.
    Widziałam też gdzieś wzmiankę, że jedna osoba wie kim jest bohaterka. No i tak sobie myślę, że może to właśnie Hoffer. Może stąd ta kłótnia, bo on wie, ale nie chce żeby ona tam była. No a drugi mój typ to Goran, w końcu z jakiegoś powodu ją wciągnął do drużyny.
    Na koniec mogę chyba jeszcze dodać, że naprawdę uwielbiam taką ciepłą atmosferę tej historii, bo choć jest wiele tajemnic i zagadek, to Lucy wciąż jest tą taką sympatyczną, lekko nieporadną i uroczą istotką, której nie sposób nie lubić, bo Peter - cassanova nawet w małych wystąpieniach, jak z tą kawą zbożową jest kochany, a Jaka po prostu jednym zdanie rozkłada mnie na łopatki. O tak, panie Hvala swoim krótkim 'Może wcisnął się przed nią w kolejce do kibla' sprawił pan, że cieszyłam się jak głupia przez pół odcinka. Uwielbiam go! Uwielbiam ich wszystkich.
    Czekam na następny i mam nadzieję, że czas okaże się łaskawszy dla mnie, żebym mogła skomentować od razu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się ta słoweńsko-austriacka mafia :D
      Masz rację, Lucy przed wyjazdem przeszła "szkolenie" i intensywny kurs wiedzy na temat skoków i ....skoczków, a wszystko to jest związanie głównie z Norwegami... chociaż nie tylko, ale na resztę też przyjdzie czas.
      Cieszę się, że odbierasz to opowiadanie jako coś pozytywnego. Postaram się by nieporadna Lucy i Słoweńcy poprawiali ci humor.

      Usuń
  5. Ej no weź! Tajemnica goni tajemnicę. Nawet się nie możemy dowiedzieć z kim się po nocy szlaja po automatach. Jedyne co wiem, to że ma "wielkie oczy" i z tego co wnioskuję już raz zawalił jakąś drużynówkę.
    Zastanawiam się jeszcze o czym ona chciała zapomnieć. Bo to jest myślę dość istotne.
    No i co z tymi Norwegami??? Co ta dziewczyna kombinuje? Ech... Nie ułatwiasz.
    A ja jeszcze na koniec wrócę do tego pana w nocy spotkanego. No bo - albo to ja jestem jakaś ograniczona - albo nawet nie wiadomo z jakiego on jest kraju. O rany.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że zdanie które dopisałam w rozdziale nieco wam ułatwi sprawę z tajemniczym współtowarzyszem, ale dla mnie wszystko jest wskazówką - bo ja wiem o kim pisałam :D
      Spokojnie, powoli do celu i będziecie wszystko wiedzieć. Obiecuje.

      Usuń
  6. SZPIEEEEG! Lucy to szpieg albo jakiś tajny agent albo coś w ten deseń. Przynajmniej na tę chwilę. Zastanawiam się jeszcze z kim spędziła noc na kanapie..? Marzyłoby mi się żeby to był Peter ale coś wyczuwam Jakę, nie wiem, tak jakoś... Ale za dużo wskazówek nie dałaś :P (Czy to w ogóle Słoweniec? Zakładam, że tak). Kurcze, kurcze, kurcze! Takie tajemnice, wiesz cooooo.... I ty jeszcze mówisz że pomysłów nie masz? Na pewno już ci coś wpadło do głowy :D
    Oglądałaś wczorajszy konkurs.....? Nawet jeśli nie to chyba już pół Polski wie co się stało ;( Biedny Morgi. Może on cię jakoś natchnie pozytywnie i da ci wenę, bo jak tak na niego patrzę to chłopak ma w sobie tyle dobrej energii że mógłby ją rozdawać :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że jesteś na dobrym tropie odnośnie tajemniczego chłopaka, ale to jeszcze nie to.
      Naprawdę nie mam pomysłu na dalszy ciąg tego rozdziału i poważnie obawiam się o następny rozdział, nie wiem na kiedy uda mi się go napisać. Chociaż czasem mam tak, że jak mnie coś zainspiruje to nie mogę przestać pisać. I mam nadzieje, że w najbliższym czasie coś takiego mi się przydarzy :-)
      Jeśli chodzi o konkurs to do pewnego momentu, był wreszcie takie chciałoby się oglądać. I nie chodzi jedynie o to, że Polacy wysoko po 1 serii, ale o same skoki, równe warunki i atmosferę ( to nic, że bardziej słyszałam hity lat 80 niż Szczęsnego, bo prawdę powiedziawszy to wolałam tamtą muzykę niż jego głos). Ale potem wszystko siadło i już jakoś tak dziwnie było cieszyć się z wygranej, kiedy pokazywali helikopter i Morgiego. Teraz już wiadomo, że nie odniósł większych obrażeń, ale wyglądało groźnie. Po raz drugi złamał palec i gdzieś przeczytałam, że w Kusamo podczas tego feralnego upadku też skakał z numerem 66 jak podczas ostatniego konkursu w niedzielę. Pechowy numer widać dla niego.
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
    2. Taak, widziałam zdjęcie też właśnie, że tu i tu miał numer 66. Czyli... szóstki są rzeczywiście od szatana... Tak w skrócie... Ale Morgi i tak jest niesamowity że miał siłę się na drugi dzień uśmiechać.
      Co do rozdziału: DOSTANIESZ WENE I NAPISZESZ NASTĘPNY ROZDZIAŁ BO MASZ TU CZYTELNIKÓW, FANÓW KTÓRZY CZEKAJĄ ♥ Może świąteczna aura, albo jakiś karp czy coś w te buty...
      A skoro jestem na dobrym tropie to hm... Słoweniec by wychodził, ktos raczej młody, no ale hmm. Nie będę teraz zgadywać,na razie będę się trzymać wersji Peter/Jaka :D

      Usuń
    3. Jak na razie to weny ani widu ani słychu, a ja siedzę z pustką w głowie, chociaż rozdział teoretycznie powinien pokazać się w piątek, no może w sobotę. I nawet świąteczne porządki mnie nie inspirują, chociaż miałam fajny pomysł, ale wieczorem nagle wszystko wyparowało :-(
      Tak, Słoweniec - więcej nie powiem :D

      Usuń
    4. Jak tam wena? ;> Przerwa świąteczna się zaczęła... Kurcze, pomogłabym ci jakoś z tą weną ale nie mam pojęcia jak! :( hmm, może to cię "jakoś" natchnie (wątpię ale.. :D) http://www.youtube.com/watch?v=SXaVaitpIsk

      Usuń
    5. Wena sobie odpoczywa, a ja próbuje zmyć z siebie brokat i inne dziadostwo bo zachciało mi się w tym roku bawić we własnoręcznie zrobione ozdoby. W sumie frajda jak się widzi własne dzieło, ale bałagan przy tym robię, że masakra :D
      Dzięki za próbę natchnienia, właściwie to pomysł jest...do połowy rozdziału, gorzej z czasem na jego odtworzenie, ale bądźmy dobrej myśli.

      Usuń
    6. Święęta, wolne! :D Ja miałam ręce całe brokatu bo producenci bombek nie przewidują haczyków tylko wstążeczki i z każdej zleciało przez to dużo brokatu. ;d
      Czekam czekam, powodzenia w pisaniu :))

      Usuń
    7. Udało się :-)
      Bombki powinny być sprzedawane albo z haczykami, albo gotowe już do zawieszenia. Bez konieczności ich nawlekania na wstążeczki, tasiemki i inne cholerstwa.

      Usuń
  7. Melduję się i ja! Na początku powiem, że zaskoczyli mnie Słoweńcy :) Ale fajnie. I fajnie, że Soczi. Nie mam pojęcia kim może być Lucy. Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi powitać nową czytelniczkę, ciesze się kiedy pojawiają się nowi ludzie tutaj. Mam nadzieje, że nie będziesz rozczarowana i zostaniesz na dłużej :-)
      Jakoś tak stwierdziłam, że mało jest Słoweńców w tym blogowym światku. Jak na razie nasza współpraca układa się dość dobrze i żadna ze stron nie narzeka :D
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Kurcze! Udusze chyba za zakonczenie w takim momencie! Albo mam cos z glowa bo nie wiem kto byl tym "nocnym markiem" i uratowal ją z opresji nocnej xd
    Czekam na nowosc ;*
    Inszaaaa (wait-here-for-me)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie duś, nie duś - bo kto napisze następny rozdział?!
      Z twoją głową jest wszystko ok, to znowu ja zaserwowałam wam kolejną zagadkę. Nie bijcie, niedługo się wszystko wyjaśni.

      Usuń
  9. To muuusiał być Peter. Musiał. Nie widzę innej możliwości. Mogę się chwilę porozpływać w zachwytach nad rozdziałem? Mogę. Dziękuję.
    Wspaniała atmosfera rozdziału. Gdybym kiedykolwiek chciała przeczytać doskonały opis nocnej eskapady głodnej bohaterki, spodziewaj się, że tu wrócę i przyciągnę wszystkich, którzy zapytają gdzie można znaleźć takie cudo.
    Co dalej? Jak to dobrze, że Lucy trafiła do tej drużyny. Mam wrażenie, że to niezwykle rodzinni chłopcy, a jeśli 'rodzinni' to za duże słowo, z pewnością dobrze dobrani, zgrani i przesympatyczni. Ocieplenie i tak ciepłego wizerunku Słoweńców na wielki plus dla Ciebie♥
    Szczerze wierzę, że ta drużyna, jako zgrana i fantastyczna we wszystkim czego się podejmuje, nieco utemperuje charakterek Lucy, sprawi, że ona będzie podobna do nich, chociaż jej kreacja intryguje i naprawdę bardzo mi się podoba. Nie wiem czy taka rozanielona byłam w trakcie jakiegokolwiek innego opowiadania, ale jak już mam okazję i taka właśnie rozanielona jestem, to mówię.
    Pozdrawiam serdecznie♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak miłe słowa.
      Przyznam się, że mnie także podoba się atmosfera tego rozdziału, a zwłaszcza pewnego fragmentu :D

      Usuń