7 grudnia 2013

Rozdział 3




              Biorąc sobie do serca prośbę chłopaków i fakt, że najbliższą okolice już zwiedziła, a do dalszej podróży zmuszona była skorzystać z drużynowego busa, który będzie do jej dyspozycji dopiero popołudniem, ostatecznie utkwiła właśnie w tym miejscu.
Miejsce nie było najgorsze, chociaż zdecydowanie bardziej wolałaby spędzić te kilka godzin w ciepłym hotelu zamiast marznąć. Stojąc wśród kilkuosobowej grupki osób, które w mniejszym bądź większym stopniu były powiązane ze skokami, czekała aż wiatr zmniejszy się na tyle, by móc przeprowadzić kwalifikacje. Większość była sceptyczna co do tego faktu i poważnie obawiano się także o sam konkurs, bo prognozy nie były dość optymistyczne. Dopóki jednak nie podjęto żadnej decyzji, wszyscy stali więc na posterunku, gotowi w każdej chwili wykonać zadanie jakie do nich należy. Nie wychwyciła momentu, w którym ona sama zaczęła wpatrywać się w górę skoczni, a w myślach zaklinała pogodę by ta się nad nimi zlitowała. Bynajmniej nie z powodu zimna, ani też nie dlatego, że chciała jechać na zaplanowaną wcześniej wycieczkę. Sama się zdziwiła, gdy odkryła, że tak naprawdę chciała, aby kwalifikacje się odbyły. Tylko dlatego, a może przede wszystkim po to, by móc dopingować nowych przyjaciół. Suche fakty, którymi notorycznie była karmiona jeszcze przed wyjazdem, nawet w najmniejszym stopniu nie oddawały tej otoczki, która towarzyszyła zawodom. Naprawdę ją to wciągnęło, mimo iż tak naprawdę rywalizacja jeszcze się nie rozpoczęła, ale tych kilka skoków, które zdołali oddać zawodnicy rozbudziło w niej kibicowski apetyt.
- Jak możesz pić to paskudztwo?!
            Odwróciła się o milimetr, by odebrać z rąk Petera parujący kubek z kawą zbożową.
- Kwestia przyzwyczajenia – wzruszyła ramionami, a upiwszy łyk gorącego napoju od razu poczuła się dużo lepiej. Zauważyła, że on, podobnie jak kilka otaczających ją osób popijało typowo mocną czarną.
- Zmarzłaś.
            Tym stwierdzeniem mógłby obdarzyć połowę zebranych kibiców, bo chyba wszystkim aura dokuczała niemiłosiernie. W drodze powrotnej od miejsca, gdzie można było kupić coś ciepłego, przystanęli przed niewielkim ekranem, na którym telewizja relacjonowała przebieg zawodów. Zawodnicy wydawali się być rozluźnieni, machali do kamer i żartowali z operatorami, ale dało się wyczuć podenerwowanie, jakie powoli udzielało się już wszystkim.
- Na co oni czekają! - mruknął pod nosem Słoweniec, wskazując na jeden z małych drewnianych domków, gdzie od kilku minut debatowano nad zasadnością dalszego przeciągania kwalifikacji. Po raz trzeci w przeciągu półtorej godziny próbowano podjąć decyzję, którą chyba już każdy na terenie skoczni uważał za jedyną słuszną. – Idziesz do środka? – uczynił krok w kierunku ich domku, gdzie reszta ekipy słoweńskiej oczekiwała na rozwój sytuacji.
           Kiwnęła głową przecząco, gdy kilka kilometrów od nich mignęła charakterystyczna kurtka.
- Zaraz przyjdę, muszę coś jeszcze załatwić!
I już jej nie było.
             Tymczasem zziębnięty Peter skierował się do boksu, tuż przed drzwiami wyrzucił kubek z gorącym napojem, którego nawet nie spróbował.
 - Jakieś wieści?
             Kranjec podniósł wzrok znad nart, w których setny raz już sprawdzał wiązania. Miał obsesję na tym punkcie, wiedział o tym, ale ta wiedza nie szła w parze z zaprzestaniem tego działania. Przeciwnie im bliżej było zawodów, tym częściej sprawdzał wszystkie istotne elementy sprzętu.
- Na moje oko wracamy do hotelu – zawyrokował, siadając obok Jaki wyciągnął telefon, który już kilkukrotnie wcześniej rozbrzmiewał głośnym dzwonkiem. Spojrzał na wyświetlacz ”sześć nieodebranych połączeń” – wszystkie z jednego numeru. Przez krótką sekundę zastanawiał się nad tym czy powinien odzwonić, czy nadal warto angażować się w coś, w co nie do końca go satysfakcjonuje. Zanim podjął decyzję usłyszał głos starszego kolegi.
- Gdzie Lucy? – Tepes siedział w rogu, pogrążony jak zawsze w rytmach swego ipoda, ale był uważnym obserwatorem i od razu zauważył, że Peter wyszedł z ich nową koleżanką, a wrócił sam. A do tego na ekranie telewizora dostrzegł coś, co wyraźnie go zainteresowało.
- Miała coś do załatwienia – wyjaśnił, kasując ostatnie połączenia i wyłączył ostatecznie telefon by mieć chociaż złudne uczucie wolności. – Chyba poszła do toalety.
- To dlaczego teraz kłóci się z Hofferem?!
            Wszyscy odwrócili się w stronę telewizora, na którym rzeczywiście Lucy wdała się w ostrą wymianę zdań z dyrektorem zawodów.
- Może wcisnął się przed nią w kolejce do kibla – zaśmiał się Jaka.
          Widać było, że rozmowa pomiędzy ową dwójką była ożywiona. Mówiąc delikatnie, bo gestykulacja Lucy zdradzała wzburzenie, a i Hoffer nie pozostał jej dłużny. Zbliżenie kamery pokazało czerwoną twarz mężczyzny, podczas gdy z ust dziewczyny, ostre niczym brzytwa słowa, wciąż uciekały obłoczki pary.
Nagle obraz z kamery zmienił się, a na ekranie ujrzeli pięknie zaśnieżoną skocznie.
- eeeeee- rozległ się głośny jęk rozczarowania.
           Tymczasem po mniej więcej dziesięciu minutach, a jeśli wierzyć skrupulatnym obliczeniom Roberta – siedmiu minutach, pojawiła się Lucy. Otrzepała kurtkę ze śniegu, którego wciąż przybywało i potarła dłońmi czerwone policzki, a chłopcy zastanawiali się czy ich kolor zawdzięcza zimnu, czy może furii, z jaką jeszcze kilka minut temu patrzyła na Hoffera.
- Lubię śnieg, ale nie aż w takiej ilości – jęknęła dramatycznie, chociaż prawdą było, że zima zawsze była jej ulubioną porą roku i nawet taka pogoda jak ta dzisiaj, nie była wstanie tego zmienić. – Chyba się zbieramy, co? – zaczęła pakować swoją torbę, wrzucając do futerału aparat, który podczas tych kilku godzin powiększył się o kilkanaście nowych zdjęć.
- Nie było żadnego komunikatu…- mruknął Robert. - … chyba że ty wiesz coś więcej?
          Pytanie zawisło w powietrzu, a cztery pary oczu wpatrywało się wyczekująco w  dziewczynę.
Wzruszyła ramionami – Po prostu widzę, co się dzieje i wydaje mi się, że skakanie w tych warunkach to czysta głupota.
- I to właśnie powiedziałaś Hofferowi?
Nie zdołała ukryć zaskoczenia na twarzy.
- Mniej więcej…- przeciągała sylaby jakby nagle zaczęła się jąkać. Powinna się tego była spodziewać, przecież wiódł główną rolę w tym całym „cyrku”. Pewnie któraś z kamer musiała ich przyuważyć, pytanie tylko jak wiele pokazano. – Spotkałam go przypadkiem, spytałam o decyzję jury, ale mnie zbył…
- Wyglądało jakbyś chciała go pobić – wtrącił się Peter.
- Wziął mnie za dziennikarkę, a najwyraźniej ich nie lubi bo nie był zbyt rozmowny. Swoją drogą on chyba już podlega pod emeryturę, prawda? Myślę, że lepiej byłoby jakby ktoś młodszy przejął dowodzenie, co o tym sądzicie?
             Próbowała wciągnąć ich do rozmowy na ten temat, ale początkowo ich milczenie się przeciągało, a potem wparował Goran i oznajmił iż wracają do hotelu. Tak więc temat odszedł w niepamięć, chociaż ona przez połowę drogi powrotnej zastanawiała się nad słusznością swoich osądów.

~....~
Z lekkim opóźnieniem, ale biorąc pod uwagę wczorajszą awarię prądu i to co działo się za oknem to i tak szczęście, że w ogóle rozdział  jest.

18 komentarzy:

  1. Rozmowny Walter? Ooo, tego się nie spodziewałam! ;dd Że aż czerwony? No, zimno trochę dało na pewno, ale rozmowa swoją drogą :)
    Powracam do sherlockowania. KIM JEST LUCY? Więc w tym rozdziale wyłapałam jedno ważne zdanie: "Suche fakty, którymi notorycznie była karmiona jeszcze przed wyjazdem". No a to oznacza już definitywnie że fanką ani rodziną nie jest :D A wręcz prawdopodobnie nic nie wiedziała o skokach i ktoś jej się kazał nauczyć reguł i wszystkiego... Kurcze, może nie uwierzysz, ale to brzmi jak wyjęte z mojego opowiadania które mam częściowo zapisane a częściowo od ponad roku w głowie. Może je w końcu spiszę, tak z okazji świąt i nowego sezonu... :D No więc Lucy może być szpiegiem... Dobra, słabe, szczególnie że podpowiedziałaś mi że jedna osoba wie co ona tam robi. Tylko która? Peter, Jaka, Robert, Jurij... Obstawiałabym Roberta, ale w sumie nie mam za bardzo na to argumentów. Na razie! Tak, tak... No to muszę czekać do kolejnego odcinka żeby dowiedzieć się czegoś więcej, ojojoj. Jakoś wytrzymam.
    Pozdrawiam gorąco! :)
    Tak w ogóle, czy tylko ja liczę dni do świąt? :D Jeszcze tylko 17 dni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, wiedziałam że to zdanie wpadnie komuś w oko. I nie ukrywam, że właśnie takie było zadanie. Widzę, że mi się udało, z czego ogromnie się cieszę :-)
      Blisko, coraz bliżej jesteś tego, aby odgadnąć kto wie o niej najwięcej i zna powód jej obecności wśród nich. Ale to jeszcze nie jest strzał w 10, niestety. Kombinuje dalej.
      Skoro już się pochwaliłaś, to błagam przepisz swoje pomysły na klawiaturę i śmigaj na blogu. Czekam niecierpliwie na wiadomość od ciebie w tej sprawie.

      Usuń
    2. Uu... sherlockowanie działa :D Nie będę teraz więcej zgadywać bo się zamotam, chyba poczekam do kolejnego rozdziału :D sprawdziłam właśnie ile mam napisane tej historii: dokładnie prolog i rozdział pierwszy :d muszę sobie zrobić jakiś zapas, jak dobrze pójdzie to może na TCS zacznę publikować?... przypominaj mi co tydzień jak skomentuje twój nowy rozdział XD

      Usuń
    3. Hahh, właśnie czytam sobie co już zapisałam i będę to musiała poddać solidnej obróbce. Tak tylko piszę, muszę się tym z kimś podzielić xd

      Usuń
    4. Skoro masz już napisany prolog to już coś ;-)
      Ja też zaczęłam publikować to opowiadanie mając zaledwie prolog i dwa rozdziały zapasów. Jak na razie daje radę więc trzymam kciuki, aby i Tobie się udało. Oczywiście będę wypytywać o kolejne postępy, ale moja skleroza też może mnie dopaść w każdej chwili :D
      Pozdrawiam i czekam niecierpliwie.

      Usuń
  2. Heej, co się tam działo tak naprawdę? Bo że Lucy wali ściemę prosto między oczy, to widać od razu, za bardzo jakoś przejęła się tym, że kamery pokazały jej pogawędkę z Walterem.
    Zastanawiam się tylko, kto podpadł komu, bo z kontekstu nie wynika. I skąd tu nagle Hofer, wśród Słoweńców i Norwegów, którzy też są dla niej chyba ważni pod jakimś konkretnym względem.
    Znów zasiałaś zdecydowanie więcej wątpliwości niż ich wyjaśniłaś, wiesz?
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że zamiast wyjaśniać jeszcze więcej gmatwam i naprawdę zaczynam się obawiać końca tego opowiadania, kiedy okaże się, które teorie czytelników były prawdziwie. Boję się, że ostatecznie będziecie rozczarowani tym co wymyśliłam :-(
      Nie wiem czy dla wszystkich pokazanie się z Hofferem jest powodem do dumy, więc może dlatego tak zareagowała, kiedy okazało się, że kamera pokazała ich "pogawędkę" :D

      Usuń
  3. Lucy, co ty tam u nich robisz i dlaczego nie masz bladego pojęcia o skokach? Tu musi chodzić o jakiegoś faceta, jak słowo daję. O Norwega jakiegoś. Tak. Taka jest moja teoria i będę się jej kurczowo trzymać choćby nie wiem co. A co mi tam! Jakieś zdanie w końcu trzeba mieć :)
    Ej rany, ja nie wiem, co ci Słoweńcy w sobie mają. No nie wiem. A jednak coś w nich jest.
    No i ja znowu swoje zamiast o opowiadaniu. O Boże. Ale przyzwyczaj się, tak już pewnie będzie :P
    W każdym razie wiesz, mam swoją teorię i teraz to już nic innego jak czekać na to, czy jest poprawna czy nie. No dobra, ja wiem, że pewnie nie, ale trudno :D
    buziaki, kochana i zapraszam do mnie na nowość :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to bronić swego zdania, więc nie daj się manipulować i jeśli uważasz swoją teorię za słuszną, to idź w zaparte :D
      I chyba rzeczywiście zaczyna już chodzić o faceta, a nie tylko o cel z jakim Lucy przybyła do Soczi.

      Usuń
  4. Haha. Slowency. Jak ja ich uwielbiam a Tepes to... oh, lepiej nie bede mowic bo nie skoncze do jutra o nim mowic haha.
    Spodobal mi sie ten blog. Dobrze piszesz ;) ja jestem ciekawa kto tu bedzie glownym bohaterem! I czy bedzie piekne love story ^^ polaczone z jakas nutka tajemnicy ;)
    Czekam na nowosc i informuj mnie ;* (wait-here-for-me)
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi powitać nową czytelniczkę :-)
      Ja też lubię Słoweńców, ostatnio coraz bardziej i pewnie też dlatego stali się bohaterami tego opowiadania. Staram się jak mogę i mam nadzieje, że sprostam Twoim wymaganiom :D
      Pozdrawiam serdecznie i oczywiście ja też czekam na info o nowości na twoim blogu.

      Usuń
  5. O Słoweńcach to ja chyba jeszcze nie czytałam, także cieszę się, że mogę czytać opowiadanie, które wychodzi spod Twojej ręki ;) Ja się nie będę mieszać w teorie spiskowe, bo mi to nie wychodzi, dlatego grzecznie poczekam na rozwiązanie :D Hahahahah, rozmowa Lucy z Hofferem to mnie rozwaliła :D dziewczyna nie owija w bawełnę tylko wali prosto z mostu :D i dobrze :D wiesz, też się ostatnio zastanawiałam nad jego zmianą, ale do żadnych konkretnych wniosków nie doszłam ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszła kolej na Słoweńców :D
      Wbrew pozorom te teorie spiskowe wcale nie są aż takie skomplikowane, ale wszystko wyjaśni się za jakiś czas, bo przecież nie mogę zdradzić od razu wszystkiego, prawda ;-)

      Usuń
  6. O tak. Zły, zamieszany w tę tajemnicę Walter to zdecydowanie coś, co poprawiło mi humor. I może sprawdzą się moje przewidywania, co do powiązań Lucy z kadrą Austriacką?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Walter staje się powoli bohaterem tego opowiadania, a przynajmniej tego rozdziału :D
      Ciekawa jestem jakie będą twoje teorie przy następnym rozdziale.
      Również pozdrawiam ;-)

      Usuń
  7. Walter jest typem spod ciemnej gwiazdy nawet ff. Szczerze powiedziawszy to nawet sobie nie wyobrażam, że jest pozytywną postacią.
    Będę czytać intensywnie, już czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie nową czytelniczkę :-)
      Naprawdę chciałabym Cię zaskoczyć i zmienić nieco wizerunek Hoffera, ale chyba mi się to nie uda. Mimo iż widzę jaką wywołał burzę swoim pojawieniem się, to niestety nie będzie miał szansy na zaistnienie bo przewidziałam jedynie epizod dla niego. No chyba, że jeszcze coś mi się nowego wykluje :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. "Może wcisnął się przed nią w kolejce do kibla" sprawia, że umieram ze śmiechu i nawet teraz, pisząc już ten komentarz dalej się wszystko we mnie trzęsie :D przy czym sam temat Waltera Hofera niesamowicie mnie tu bawi, gdyż od niedawna bawię się w prowadzenie stronki, która bazuje na jego słowach niewypowiedzianych i takich, których za skarby narodów nie wypowie :3
    Coś mi mówi, że Peter odegra ważną rolę w tym całym 'przedstawieniu', a może nie tyle w przedstawieniu, co w życiu Lucy. Ta wizja jakoś szczególnie mnie raduje, nie wiem czemu. Peter wydaje się być porządnym człowiekiem, w dodatku daje się poznać jako całkiem troskliwy facet, a takiego w obecnych czasach ze świecą szukać. Miejmy nadzieję, że ten właśnie konkretny Słoweniec odwiedzie chociaż trochę główną bohaterkę od niecnych planów, walk na wizji z dyrektorem PŚ i kolejek do kibla. Takie mam małe opowiadaniowe marzenie :>
    Pozdrawiam i czytam dalej♥

    OdpowiedzUsuń