3 stycznia 2014

Rozdział 7



              W piątej klasie podstawówki pobiła kolegę, który ukradł jej pudełeczko na drugie śniadanie. I nie chodziło o to, że w środku były dwie najsmaczniejsze pod słońcem kanapki i słodka przekąska, którą uwielbiała jako dziecko. Kanapki mogła mu oddać za darmo, gdyby poprosił może dorzuciłaby jeszcze tego batona, ale najgorszy był sam fakt kradzieży i to, że w momencie ucieczki zniszczył owe pudełeczko. Tego już nie mogła przeboleć, bo chociaż dla innych tylko metalowa puszka na jedzenie, dla niej była ostatnim prezentem od jej ukochanej babci. W wyniku tego uderzenia i nieszczęśliwego upadku chłopak wylądował w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu, a ona oprócz „poważnej” rozmowy z rodzicami, zyskała nową ksywkę i postrach wśród rówieśników. Przez kolejnych kilka lat wołali za nią Tyson, a to nie dodawało jej sympatii, zwłaszcza wśród płci męskiej, o której względy walczyła w tamtym czasie każda z dziewczyn. Ona również.
              To właśnie w tamtym dniu obiecała rodzicom, a potem z biegiem lat sama zrozumiała ważność tej zasady, że nigdy więcej przemoc nie będzie jej sposobem na radzenie sobie z problemami. Bo przecież siła i agresja nie są rozwiązaniem, potrafią przynieść ze sobą jeszcze gorsze skutki. Nawet jeśli ktoś nadepnie nam boleśnie na odcisk, trzeba powstrzymać swój wybuch złości, bo jego konsekwencje mogą na zawsze zmienić nasze życie. Najgorzej jest jednak, gdy życie obarcza nas zdarzeniami, za które nikt tak naprawdę nie ponosi winy. One się po prostu dzieją, bez niczyjej ingerencji i nawet jeśli chciałoby się zrzucić na kogoś ten ciężar odpowiedzialności, nie można tego zrobić. I chociaż życie wielokrotnie stawiało Lucy w takich sytuacjach, w których ręce aż ją świerzbiły gotowe do uderzenia, pozostała wierna swojej przysiędze.
Aż do dzisiaj.
               Nie potrafiła powstrzymać szału, który ją ogarnął po słowach blondyna. Może i powiedział prawdę, ale nie spodobał jej się ton, którym oznajmił wszystkim czyją jest córką i jak się tutaj znalazła. To prawda, że jej ojcem jest właściciel największej firmy ze sprzętem sportowym w Chorwacji i jednocześnie najważniejszego sponsora kilku sportowców, w tym Słoweńskich skoczków. I to prawda, że dzięki niemu tak naprawdę się tutaj znalazła, ale to były jedynie suche fakty. O wielu innych okolicznościach jakie towarzyszą jej pobytowi tutaj  nie miał pojęcia, podobnie jak chłopaki z drużyny. Wielu widziało w niej jedynie córkę bogacza i nie wnikając w problemy czy troski jakie przeżywała, traktowali ją z góry.
          Tym razem chciała tego uniknąć, bo nawet jeśli szczerze polubiła tych nieco zwariowanych gości, to wciąż obawiała się uczucia wyobcowania, które towarzyszyło jej w większości przypadków, gdy dowiadywano się czyją jest córką. Może i tutaj w odległym Soczi zawodnicy nie interesowali się koneksjami rodzinnymi ich sponsorów, ale Lucy od początku wolała dmuchać na zimne. Gdyby chciała mogłaby zameldować się z znacznie lepszym hotelu, mieć większe wygody i zasiadać w lożach dla VIPÓW podczas zawodów, ale już przekonała się jak niewielką moc mają pieniądze w najważniejszych sprawach. A te były dla niej znacznie istotniejsze niż podgrzewane siedzenie na trybunie.
- Hajek prosi o cios z drugiej strony… żeby równo puchło.
         Drgnęła przestraszona, bo zamyślona nie słyszała kroków, ale odwróciwszy się w bok ujrzała Jurija, który obserwował ją od kilku minut. Schyliwszy się nabrał dość sporo śniegu w dłonie i w kilku krokach zbliżył się do dziewczyny. Przez moment miała wrażenie, że będzie chciał ją nim „poczęstować” i w ten sposób odpłacić się za jej oszustwo, ale potem szybko uformował z niego jednolity kształt i przyłożył do dłoni dziewczyny.
- Masz mocny cios.
            Syknęła, kiedy zimny okład zetknął się z obolałą dłonią. Miała nadzieje, że nie złamała żadnej kości w nadgarstku, który wyraźnie ucierpiał w jej akcie przemocy. Nawet nie wiedziała, jakich obrażeń doznał Hajek, ale pewnie gdyby to było coś poważnego to zamiast Słoweńca pojawiłby się mężczyzna w mundurze.
Przysiadł obok niej na oparciu ławeczki.
- Więc jesteś córką naszego sponsora – nie potrafiła wyczuć czy jest na nią zły, rozczarowany jej kłamstwem czy może najbardziej zainteresowany statusem społecznym rodziny Novak. Sama nie wiedziała co byłoby w tym przypadku gorsze.
- Skoro tak, to dlaczego Peter nie poznał cię na ostatnim balu charytatywnym.
            Pamiętała tamten dzień doskonale, chociaż wiele by dała, by wymazać go z pamięci. Dzień, w którym wszystko zaczęło się na nowo.
- Może dlatego, że bardziej był zainteresowany flirtowaniem z kelnerką… - według relacji młodszej siostry w ogóle nie wykazywał zainteresowania niczym innym poza tamtą szatynką, która notabene nie dotrwała do końca balu, kończąc go efektownym upadkiem i wylaniem drinków na wytworną suknię gospodyni wieczoru.
- To do niego podobne – skwitował Słoweniec z lekkim uśmiechem.
Westchnęła głęboko, a biały obłok zatańczył jej przed oczyma.
- Wiesz…od kilku lat marzyłam, żeby się tutaj znaleźć … - spojrzała na rozgwieżdżone niebo, takie samo jak w tysiącach innych miejsc, ale dla niej jedyne i wyjątkowe. -… nie konkretnie w Soczi, ale na samej olimpiadzie. Nie każdy ma możliwość uczestniczenia w czymś takim, a dla osoby, która nie ma zacięcia sportowego to był jedyny sposób, by dostać się wewnątrz tej machiny. - Fascynuje mnie organizacja takiego przedsięwzięcia, rozwiązania strategiczne i logistyczne… możliwość poznania obcych kultur, nowych ludzi…. ale przede wszystkim magia takich widowisk, które wielu ogląda jedynie w szklanym telewizorze.
            Przypomniał sobie ekstazę, która malowała się na jej rozpalonej twarzy podczas ceremonii otwarcia Olimpiady. Chłonęła każdy, najmniejszy szczegół z niezwykłą dokładnością i jeszcze w kilka godzin po powrocie do hotelu, cieszyła się jak małe dziecko krzycząc, że naprawdę tam była i kilkakrotnie oglądając potwierdzenie tego w licznych zdjęciach.
- Zgłosiłam się jako wolontariuszka, przeszłam wszelkie szkolenia… w trzy miesiące nauczyłam się rosyjskiego i w małym palcu mam plan całej wioski olimpijskiej….- wskazała na okolicę i zaśmiała się gorzko.
I wtedy nadszedł 12 sierpnia.
           Zamilkła na moment, bo te myśli wciąż sprawiały jej ból. Zacisnęła prawą dłoń na drewnie tak mocno, że nawet przez rękawiczkę poczuła jak paznokcie wbijają się w skórę. Musiała zacząć intensywnie mrugać, by łzy nie odnalazły drogi z jej błyszczących oczu i zaczerpnęła głęboko mroźne powietrze. Nawet nie spojrzała czy nadal jest obok niej, ale co jakiś czas jej obłoczek miał towarzysza, więc najpewniej Jurij tkwił w miejscu.
- I wtedy dostałam list, że skreślono mnie z listy wolontariuszy.
Chciał spytać dlaczego, ale coś w jej głosie sprawiło, że  nadal milczał.
- Tak bardzo chciałam tutaj być… - dodała łamiącym głosem. -.. a to był jedyny sposób.
- Każdy z nas ma jakieś marzenia … gdyby nie mój ojciec nie byłoby mnie tutaj i jestem mu ogromnie wdzięczna za wiele rzeczy, które dla mnie robi… ale nie chciałam być traktowana jak bogata lalunia. Rozumiesz?
Zaśmiał się gorzko.
- Doskonale wiem, jak to jest kiedy patrzą na ciebie przez pryzmat rodziców… zwłaszcza ojca.
               Wiedziała, że ją zrozumiał. Dla każdego człowieka, który chce osiągnąć sukces krocząc swoją własną drogą, a nie tą wyznaczoną już przez kogoś innego, ciągłe porównywania są przytłaczające. Zwłaszcza dla skoczka, który nie chce być jedynie synem sławnego ojca, ale pragnie zapisać się na sportowych kartach własnymi sukcesami.
- Fakt, ty masz jeszcze gorzej.
Szczere uśmiechy rozładowały nieco atmosferę.
- Rozumiem, że jesteście na mnie wkurzeni… nie będę wam wchodzić w drogę.
Miała pełną świadomość tego, że ukrywając prawdę zasłużyła na ich gniew.
- Żartujesz?! Dla Roberta jesteś młodszą siostrą, której nigdy nie miał, więc wszystko ci wybaczy. Peter przez kilka tygodni będzie leczył moralnego kaca (jak się słusznie domyślała ów kac moralny nosił mię Anji)… Jaka ciągle widzi w tobie obiekt seksualny, przy którym przestanie być prawiczkiem… a Matjazowi jest obojętne czyją jesteś córką, możesz się nazywać nawet Hoffer, on i tak świata nie widzi poza swoją Celine.
Lucy powoli odzyskiwała oddech po nagłym zadławieniu, kiedy wspomniał o Hvali.
- A ty? – po raz pierwszy od początku tej rozmowy, spojrzała na niego.
Nonszalancko wzruszył ramionami.
- Myślę, że jakoś sobie poradzę z tą traumą.
           Wymienili uśmiechy, a ciężar w sercu Lucy jakby odrobinę zmalał. Zaraz po tych słowach zeskoczył na ziemię i zaproponował wejście do środka. Robiło się coraz zimniej, a i śnieg przybierał na sile. Obiecała, że jak tylko znajdzie się w pokoju obłoży dłoń lodem, chociaż jak sam stwierdził nie powinna mieć żadnej poważniejszej kontuzji to jednak lepiej było dmuchać na zimne.
- Jaka naprawdę jest prawiczkiem?
W lustrze windy spostrzegła uśmiech na twarzy Słoweńca.
- On twierdzi inaczej, ale widząc jak się zabiera do tego żeby się z tobą umówić, to śmiem wątpić… - tak, jakby to on był specem w kwestii podrywu. - …tylko pamiętaj nic o tym nie wiesz, jak coś piśniesz to zaprzeczę…
Pokiwała głową, w końcu ukrywanie tajemnic to jej domena.

~…~
Taki mały noworoczny prezent z mojej strony.
Wiem, wiem. Ja też jestem w szoku, że w jednym rozdziale
 ujawniam rozwiązania aż trzech tajemnic :D
Korzystajcie :-)

36 komentarzy:

  1. Doprawdy nie wiem, czym sobie zasłużyliśmy na taką dobroć z Twojej strony, ale dziękuję ślicznie, bo uspokoiłaś moje myśli, które nie potrafiły się jakoś odczepić od tego tematu i wciąż szukały rozwiązań tych wszystkich wątpliwości;D
    I naprawdę się cieszę, że rozjaśniłaś sytuację, bo teraz przynajmniej wiem, że Lucy wcale nie planuje zamachu terrorystycznego na Słoweńców (chociaż? ktoś powiedział, że to się wyklucza z byciem córką ich sponsora?), a tylko spełnia swoje marzenia.
    Swoją drogą, wydaje mi się, że poproszenie o pomoc ojca kosztowało ją naprawdę wiele odwagi - więcej nawet niż samo podjęcie próby dostania się na te igrzyska jako wolontariusz. Wykonała wielką pracę, starając się to osiągnąć, ale na pewno powinno się cenić również to, że nie poddała się na samym końcu ze względu na dumę, czy też chęć udowodnienia innym, że potrafi być niezależna. Tak też trzeba umieć!
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi Lucy ma jak najbardziej pokojowe zamiary, ostatni rozdział z udziałem Hajka może nieco odbiega od jej planów, ale to był jedynie wypadek przy pracy. Możesz być spokojna, żadnego zamachu nie planuje, nawet jeśli zna doskonale "wioskę" i ma sposobności, a po dzisiejszym konkursie nawet bym jej podsunęła parę nazwisk do odstrzału, ale jak ją znam to się nie zgodzi :D
      Niektórzy po prostu nie lubią prosić kogoś o pomoc i takim człowiekiem jest Lucy. Na ten wyjazd ciężko pracowała, ale czasem jak powiedziałaś trzeba schować dumę do kieszeni.
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że początkowo nie bardzo wiedziałam co ma pobicie kolegi z podstawówki do twojego opowiadania. Jednak z każdym kolejnym zdaniem na mojej twarzy widniał coraz szerszy uśmiech. Naprawdę współczuje Hajkowi, ale jej cios w twarz był mistrzowski ;D hehehe aż do tej pory buzia mi się cieszy na samą myśl, że Lucy może być taka agresywna. Aj kobiety, niby słaba płeć, ale lepiej ich nie denerwować, bo może się to źle skończyć.
    Nie sądziłam, że to właśnie Tepes jako pierwszy "wyciągnie rękę” w stronę dziewczyny. Ale jak sie jednak okazało dobry z niego chłopak. Nie próbował jej pochopnie oceniać, tylko wysłuchał tego co miała do powiedzenia. Kto jak nie on mógł lepiej wiedzieć, w jakiej sytuacji jest dziewczyna? No właśnie ;) Chyba wszystko rozeszło się nieco lżej niż Lucy początkowo myślała, a jej kłamstwo prędzej czy później pójdzie w zapomnienie.
    Ten rozdział uważam za bardzo pozytywny, w szczególności dzięki Hvali ;) Jurij podsumował go w iście przyjacielski sposób.
    Trochę się nam powyjaśniało dziś i chyba nie musze mówić, że czekam na nowości ;) Bo czekam strasznie.
    pozdrawiam ;* z wielkim uśmiechem na twarzy, który wpełzł mi po przeczytaniu tego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się wiedząc iż wywołałam uśmiech na twej twarzy. Zawsze to cieszy, gdy ktoś odbiera rozdział podobnie jak ja. A przyznam starałam się go napisać w miarę dobrze. Do ostatnich chwil walczyłam sama ze sobą i pokusą, aby jednak nie ujawniać tak wszystkiego od razu. Ostatecznie jednak, ponieważ nie miałam innego rozdziału awaryjnego, pojawił się ten :-)
      Jurij najbardziej pasował mi jeśli chodzi o kontekst rozmowy, pryzmat ojca i tak dalej, dlatego to on pojawił się jako pierwszy. Zresztą jak tak teraz myślę, to mógłby to być też Hvala, ale on by się raczej nie przyznam to tego jak postrzega dziewczynę :D
      Nowość już w piątek, o ile się napisze. W przeciwieństwie do tego rozdziału, na następny nie mam na razie pomysłu.

      Usuń
  3. Nno! I miałam rację :D Fajnie jest mieć rację ;)
    Uwielbiam Słoweńców, no uwielbiam, co ja na to poradzę :D
    Jurij jest fajny gość. To nie jego wina, że ma takiego ojca. I że go pokazują przed/po każdym jego skoku. I Anja jest fajna babka. I pamiętaj, że ja czekam na rozwinięcie wątku jej i Prevca. Nie odpuszczę Ci tego tak łatwo :P
    Się czepiają Hvali. Niech się Tepes swoimi podbojami pochwali.
    A tak w ogóle to wyobrażam sobie Hajka, który czeka, żeby równo puchło :D O mamusiu, świetny widok :P
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluje :-)
      Przyznam się szczerze, że na początku jakoś nie specjalnie sympatyzowałam ze Słoweńcami, ale w miarę jak powstaje to opowiadanie, lubię ich coraz bardziej. I za każdym razem, kiedy startują (a mój tato krzyczy ląduj... bo akurat nasz jest na prowadzeniu) ściskam mocno za nich kciuki.
      Też to zauważyłam, to irytujące. Jest tyle pięknych widoków, a oni muszą pokazać starszego Tepesa :-(
      Nadal nie wiem czy rozwinę ten wątek, może i to byłoby dobre bo rozszerzy akcję, ale boję się, że odciągnie was od tego najważniejszego wątku. Pomyśle jeszcze.

      Usuń
  4. Najpierw przepraszam za moją nieobecność i obiecuję, że to ostatni raz ;)
    Lubię, gdy dużo rzeczy wychodzi na jaw, bo wtedy zwykle okazuje się, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Hajek na ekranie telewizora wydaje się być trochę irytujący, więc w pełni popieram ruch Lucy ;) Niech chłopaczyna nie podskakuje, bo to się skończy źle.
    Przyznam, że pierwszy raz czytam opowiadanie, w którym pojawiają się w ogóle Czesi ( nawet może epizodycznie). Ciekawe doświadczenie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz zupełną rację z tą górą lodową.
      I lekko jestem w szoku, że nikt jej tutaj nie wyłapał, no ale rozumiem zaaferowaniem rozwiązaniem pozostałych zagadek. Także wszystkim wybaczam ;-)
      Zdecydowanie jest zbyt mało "czeskich" opowiadań, nawet tych z epizodycznymi ich udziałami. A gdyby tak napisać coś o przygodach Kołderki i Kożuszka?! Prawda, że brzmi zabójczo :D
      Mnie dzisiaj irytowała świnka pana D.

      Usuń
    2. Przygody Kołderki i Kożuszka? Brzmi ciekawie, zwłaszcza gdyby dołączyć tam jeszcze Maturę ;) Oj, działoby się- trzeba o tym pomyśleć :)
      Ech, ta "szczęśliwa świnka" to i mnie zaczęła denerwować, ale jak widać się popsuła, bo dzisiaj nie zadziałała. Może czas pomyśleć o innym pluszaku dla Thomasa ;)

      Usuń
    3. Taaaa, to byłoby coś :D
      Trzeba się poważnie nad tym zastanowić, może byliby jeszcze inny chętni do współpracy np. Rysiek Piątek czy Tomasz Poranna Gwiazda :D
      Chyba jej trzeba baterie wymienić ;-)

      Usuń
  5. Jaka dobroć z twojej strony: wreszcie nakarmiłaś wygłodniałych odpowiedzi czytelników jakimiś konkretami :P
    Rozdział jest bardzo przyjemny, ale dziwnie się czuję, znając tyle informacji na temat Lucy xD
    Hajek dostał za swoje. Przyłożyłabym mu mocniej, po co się patyczkować.
    Śmiesznie przedstawiasz słoweńską drużynę. Podróżnik fascynata, zahukany wannabe lowelas, zdrajca męskiej solidarności, umoralniony podrywacz xD
    Przepraszam, że poprzednich rozdziałów nie skomentowałam, ale semestr się kończy i trochę tracę głowę. Miło, że zostawiłaś swój komentarz u mnie :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trać głowy, jeszcze się przyda :D
      Życzę zatem pozytywnych wyników na koniec, a późnej zasłużonego odpoczynku. Najlepiej pisząc nowe rozdziały na swoje opowiadanie. Niecierpliwie czekam.
      Nie wiem czy to dobry manewr, bo skoro już was nakarmiłam to szybciej możecie ode mnie uciec :-( Mam nadzieje, że się tak nie stanie jednak. Jakby co, to mam w zanadrzu jeszcze zagadki :D
      Ciekawa jestem twoich porównań co do skoczków słoweńskich - możesz rozwinąć? O ile podróżnika rozszyfrowałam, o tyle zresztą mam problemy :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Już śpieszę z wyjaśnieniami.
      Zahukany wannabe lowelas to oczywiście Jaka. Biedactwo, tak bardzo chciałby mieć z Lucy "bliską relację" ale się nie odważy :D
      Zdrajcę męskiej solidarności widzę w Tepesu, bo jaki facet zdradza dziewczynie, że jego kumpel sekretnie ją uwielbia? Mało tego, zdradza także szczegóły życia seksualnego tego kumpla! Nieładnie Jurij.
      Umoralniony podrywacz to kochany Prevc.
      Co do moich "Papierowych Samolotów", mam już cały zarys fabuły, ale ani jednego zdania następnego rozdziału. Mała blokada.

      Usuń
    3. Po tych wyjaśnieniach jest mi głupio, że sama nie potrafiłam tego rozszyfrować. Ale skojarzenia bardzo trafne i zabawne :-)
      Skądś znam tą niemoc, kiedy w głowie mam rozdział, baa nawet cały plan na opowiadanie, a nie potrafię skleić żadnego zdania do rozdziału. Nie martw się ta blokada minie i mam nadzieje, że jak najszybciej :-)

      Usuń
    4. Właśnie jakoś tak pół godziny temu wpadłam na pomysł i zaczęłam pisać. Myślę, że jeśli nie będę się rozpraszać, w poniedziałek dodam rozdział :D

      Usuń
    5. Pora nocna jest według mnie najbardziej owocna jeśli chodzi o pisanie. Masz wtedy ciszę, spokój i nikt ci co chwila nie przeszkadza ( chyba, że czyjś chrapanie).
      Nie rozpraszam zatem i telepatycznie apeluje do twego otoczenia o to samo. Trzymam kciuki za poniedziałek :D

      Usuń
  6. A jednak Hajek :D Ale byłam blisko. Oj, zaskoczyłaś rozwiązaniem zagadki. Ale już wszystko złożyło się w całość. I fajnie, że chłopaki ją mimo wszystko przygarnęli pod skrzydła. Haha, wyobraziłam sobie Jakę, który widzi w Lucy obiekt seksualny, haha. Ale w sumie ja kibicuję Jurijowi.

    P.S. Zgadzam się z Mause. Hajek zdecydowanie wygląda na irytującego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hajek przewijał się w Twoich teoriach, o ile dobrze pamiętam. Więc też niejako miałaś rację, a to dowodzi temu, ze pierwsza myśl jest przeważnie najlepsza. A potem się za dużo człowiek nakombinuje.
      A więc kibicujesz Jurijowi? Ciekawe, ciekawe :-)

      Usuń
  7. Hajek! Jeden z dwóch których wytypowałam ostatecznie :D Wytłumaczyłaś dlaczego Lucy się tam znalazła, myślałam że już się nie dowiem! :P To, że Chorwatka, to już z zeszłego rozdziału wynikało, ale jak się tam znalazła... no nie :D Z Prevcem.. no nie spodziewałam się tego. Czyli, tak sobie układam historię jego i panny Tepes, byli razem, Prevc był kobieciarzem, ale się zakochał, ale Anja nie odwzajemniła jego uczuć i dalej chciała się bawić chłopakami, czego pewnie nauczył ją sam Peter i go zostawiła.. (?) Teraz tylko jedna zagadka, chyba, że coś przeoczyłam: co wyciągała z saszetki!
    i.... JURIJ, JURIJ, JURIJ, JURIJ, JURIJ! ♥ Strasznie go lubię :D No to już wiem komu kibicować xd Tylko teraz pytanie, czy to Jurij mógłby być nocnym towarzyszem, czy muszę dalej sherlockować?
    Wobec tego mam jakby dwie zagadki na tę chwilę do rozwiązania. Chyba muszę wezwać Watsona, haha.
    Pozdrawiam! Szczęśliwego Nowego Roku :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam! Hvala: hahahhahaha, pozdrawiam z podłogi! ;)

      Usuń
    2. Jurij pojawił się w tej scenie, bo najbardziej wpasował mi się w kontekst ich rozmowy, pryzmat ojca i tak dalej. Także pozostawiam ci wybór odnośnie kojarzenia go z nocnym towarzyszem Lucy.
      Prawda, że pomogłam :D
      Historia Petera i Anji miała być epizodem, wtrącona przypadkiem i dlatego jeszcze sama do końca nie wiem jak to z nimi było/jest/będzie.
      Drążysz tę saszetkę, ale to dobrze, bo ona też jest ważna. Zresztą w tym rozdziale pojawiła się jeszcze jedna zagadka, ale na razie nikt jej nie wychwycił ;-)
      Pozdrawiam.
      ps. wstawaj z podłogi bo wilka dostaniesz :D

      Usuń
    3. Hahaha, pójdę się leczyć skokami :D Tak teraz sobie pomyślałam jeszcze: skąd Lucy może znać Hajka? Przecież sama przyznała, że nie jest jakąś zawziętą fanką skoczków, wiec na żadne spotkania z tatą raczej nie jeździła, zresztą, nie wiem czy on byłby sponsorem Czechów też, pojęcia nie wiem. No i dalej mnie nurtuje o co się kłóciła z Hoferem :d a tego wątku nowego poszukam później w wolej chwili, teraz idę pisać listy do skoczków xd

      btw. Jakie skoczne opowiadania są teraz aktywne, co dziewczyny piszą, co można poczytać? Zagłębiłabym się w więcej skocznych historii, które idą na bieżąco, nie są zawieszone albo zakończone. Wypadłam "z branży" i nie mam co czytać :(

      Usuń
    4. Plan był właśnie taki, by znali się z jakiegoś spotkania sponsorów, balu charytatywnego czy czegoś w tym stylu. Jeśli nie zapomnę to wplotę te wyjaśnienia w bardziej rozbudowanej formie w następnym rozdziale.
      Kłótnia z Hofferem była już wyjaśniona, ona naprawdę dowiadywała się o organizację ( co w kontekście dzisiejszego rozdziału i jej marzenia bycia na olimpiadzie, ma jakąś słuszność, prawda?) Tutaj nie ma żadnego podtekstu.
      Jeśli pytasz o linki - to mogę polecić ci wszystkie, które widnieją w moim profilu. Z ręką na sercu gwarantuje ci, że w każdym odnajdziesz to co najlepsze. Gorąco polecam i życzę miłej lektury :-)

      ps. listy do skoczków?

      Usuń
    5. Dzięki :)
      Tak, piszę raz na pół roku listy do skoczków, gdzie im piszę trochę o sobie, trochę ich chwalę, trochę ogólnie o skokach a na końcu wspominam, że gdyby byli tak mili, mogliby wysłać też autograf :d dołączam im kopertę i kupon międzynarodowy więc mają ułatwioną sprawę xd Chociaż tak się przymierzam do takiego normalnego listu do Schlierenzauera, bo tak mi się marzy, żeby to on przeczytał, a nie jego mama czy siostra. Bo raczej to jak nie rodzina, to jakiś menadżer, pracownik, a w najgorszym razie nikt tego nie czyta, no wyjątkiem takim co wiem na 100% jest Karl Geiger bo mi dołączył karteczkę z napisem "bardzo ładny list" haha :D

      Usuń
    6. Też tak myślę, że raczej sami nie czytają tych ton listów, które dostają czasu by im na skakanie nie wystarczyło :D
      Pewnie mają od tego ludzi, którzy odpowiadają fanom. Geiger może nie jest tak bardzo na fali i jeszcze jest w stanie sam odpisywać, ale to chyba nie potrwa zbyt długo :-)

      Usuń
    7. też tak sądzę :d czytałam gdzieś właśnie że, w przypadku Gregora, listy czytają mama i siostra, a później wybierają najciekawsze i najwyżej dają mu do przeczytania ;d no ale głupio napisać "lubię cię, daj autograf" więc normalnie całą stronę zapisuję xd

      Usuń
    8. Jak dla mnie listy mają zbyt osobisty charakter, żeby czytały go osoby trzecie. Pewnie dlatego nie odważyłabym się napisać do kogoś, jeśli wiem, że to nie adresat go przeczyta.
      A z tym "lubię cię, daj autograf" to tak jakby napisać komuś pod rozdziałem "fajny blog, wpadnij do mnie" Prawda, że denerwujące :d
      Pozdrawiam

      Usuń
    9. Prawda, denerwujące. No ale w sumie, aż śmiesznie z mojej strony, piszę uniwersalne listy :D Taki uniwersalny list, że piszę go potem kilka razy, słowo w słowo to samo do każdego, tylko zmieniam w nagłówku adresata xd Skoro i tak tego nie czytają, a głupio prosić tylko o autograf to cóż... XD

      Usuń
    10. Innymi słowy masz na nich sposób :D

      Usuń
    11. Jak ci idzie pisanie ósemki? ;> Tak zaglądnęłam przez komórke ostatnio i patrze: siódmy rozdział to był. JUŻ! nie mogłam uwierzyć że już jest ich siedem!! :D

      Usuń
    12. Jak tam, marzycielko? :-)
      Nic mi nie odpisałaś, więc pewnie jesteś zbyt pochłonięta pisaniem nowego rozdziału, hahah XD
      Mam takie pytanie do ciebie: jak sądzisz, czy ludziom robi dużą różnicę czy czytają na blogspocie czy blogu.pl? Jakoś nie mogę się przekonać do bloggera i chyba zostanę przy nowym onecie... Bo w końcu kiedyś zacznę publikować moje wypociny, piszę drugi odcinek, bez paprania się z prologami, bo niezbyt mi one wychodzą. :D

      Usuń
  8. motyw z Hvalą i mina moja - bezcenne! No proszę, wiemy kim ona jest... ale wiesz co? Z racji, że to o Słoweńcach... to mam WIELKĄ nadzieję,że coś zaikskrzy miedzy nią a Jurijem
    Czekam na nowość! i zapraszam na przedostatnią część - www.wait-here-for-me.blogspot.com ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę zdradzić po cichu, że zaiskrzy między Lucy a .....
      Tego już nie mogę powiedzieć :D
      A Jurij wpasował się w kontekst rozdziału, dlatego pojawił się akurat on.
      Jeszcze dziś możesz się spodziewać mojej wizyty u ciebie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. Ok, wiele nam się tutaj wyjaśniło. Na przykład to, że Lucy nie tropi słoweńsko-austriackiej mafii, ani tym bardziej rosyjskiej, a tajemniczym blond loczkiem był pan Hajek, a nie Denis, ale ja wciąż mam zbyt wiele pytań! Przede wszystkim nurtują mnie ci Norwegowie - naprawdę chciała tylko te autografy? Jeśli tak, to znaczy, że bardzo zależy jej na tej małej dziewczynce, a ja wciąż nie wiem kim ta dziewczynka dla niej jest i dlaczego dorosła dziewczyna przyjaźni się z jedenastolatką.
    Zastanawia mnie też ten wstęp do tego rozdziału, czy chodziło tylko o samo nawiązanie do tego, że przywaliła Hajkowi, czy może kwestia przemocy może okazać się tutaj jakaś nieco ważniejsza? W sumie nie wiem, ale samo przyłożenie Czechowi, a przede wszystkim tekst Jurija " Hajek prosi o cios z drugiej strony… żeby równo puchło" było genialne. W sumie lubię Hajka, takie wielkie dziecko, ale chyba mu się należało. No i powiem, że rozumiem Lucy. Wiele osób mówi, że rodzinka z koneksjami i pieniędzmi daje szczęście i możliwości, niestety tez zapewnia plotki i, jak idealnie to określiłaś, wyobcowanie. Wszyscy mają cię za bogatą lalunię i nawet nie próbują się przekonać, czy jest inaczej, a jak jeszcze pechowo jest się nieśmiałym, to od razu wszyscy sądzą, że się wywyższasz. Dlatego rozumiem, że Lucy chciała spełnić swoje marzenie całkowicie o własnych siłach, a gdy się to nie udało - no własnie tutaj rodzi się moje kolejne pytanie. Dlaczego skreślili ją z listy wolontariuszy? Tak po prostu, czy to jednak jakaś grubsza sprawa - wolała ukrywać prawdę o sobie. Na szczęście skoczkowie są ponad to wszystko, albo po prostu ukształtowali sobie już jakiś pogląd na nią (obiekt seksualny) i nie zamierzają go zmieniać niezależnie od tego, kim dziewczyna jest. Cieszy mnie to, bo widać, że ona się z nimi zżyła. W dodatku Jurij, kto jak kto, ale on doskonale może ją zrozumieć. Ile on musiał znieść odniesień do ojca, docinków i wszystkiego. Wiem, że celowo dobrałaś jego do tej rozmowy, ale i tak powiem, że dziewczyna miała szczęście trafić na kogoś takiego jak on, kogoś, kto bez problemu może ją zrozumieć. A przy okazji wypaplać, że Jaka jest prawiczkiem. Serio panie Hvala? Zapraszamy do Zakopca :P
    No i jeszcze tak drążąc temat tego skreślenia z listy, to tak sobie myślę - napisałaś pod którymś komentarzem, że ona i Hajek mieli się poznać podczas jakiegoś spotkania sponsorów, a Hajek powiedział coś w stylu, że odwołali jej przyjazd. Może to własnie było to spotkanie, na którym Peter uwodził biedną kelnerkę, ona wówczas dowiedziała się, że ją skreślili, więc wyżaliła się Hajkowi. Natomiast łącząc to ze słowami 'Pamiętała tamten dzień doskonale, chociaż wiele by dała, by wymazać go z pamięci. Dzień, w którym wszystko zaczęło się na nowo.' - co zaczęło się na nowo? To by znaczyło, że nie skreślili jej przez przypadek, że ktoś celowo niszczył jej marzenie i to nie po raz pierwszy.
    Ok, może się doszukuję dziwacznych rzeczy, ale już taka moja natura. Lubie się czepiać szczegółów i wymyślać, nawet jak wychodzą mi absurdalne teorie ze słoweńsko-austriacką mafią. Zamilknę już jednak i grzecznie poczekam na rozwój akcji, bo choć kilka rzeczy się wyjaśniło, to ja wciąż mam nadmiar pytań.
    I niech pani 'obiekt seksualny' się zlituje nad Hvalą. W końcu jakoś tak wyjątkowo ją zainteresowało to wyznanie, a nie na przykład to o Bobbim albo Matjazie :P
    Pozdrawiam i dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, że kwestię austriacko-słoweńsko-ruskiej mafii mamy wyjaśnioną :D
      Wciąż jednak muszę szukać sposobu, aby przekonać Cię, że sprawa z autografami także była jedynie niewinną prośbą przyjaciółki. Naprawdę nie trzeba doszukiwać się niczego podejrzanego w tym, że wzięła od nich kilka podpisów. Inna sprawa dlaczego to było dla niej aż takie ważne i dlaczego jedenastolatka przyjaźni się z dwudziestolatką? Jak widać zwróciłaś na to swoją uwagę, więc mogę jedynie potwierdzić, że coś jest na rzeczy i warto się nad tym zastanawiać :D
      Wstęp o przemocy jest tylko owym wstępem, bez żadnych prób głębszej analizy. Po prostu jakoś mi się tak napisało, a że wpasowało się w rozdział, to tym lepiej. Chociaż jedno zdanie w nim zawarte jest ważne dla dziewczyny i dla jej postrzegania przemocy w kontekście życia i problemów.
      Jeśli chodzi o Hajka i ich wcześniejsze spotkanie, to jest ono na razie w fazie pomysłu. Ma być krótką fabułą następnego rozdziału, ale wciąż nie do końca mam na niego pomysł. I być może wykorzystam coś z twoich domysłów. Nie obrazisz się, prawda ;-)

      Cieszę się też, że widzisz tę zażyłość między nią, a chłopakami. Taki był plan, bo w gruncie rzeczy Lucy to fajna dziewczyna, dla której pieniądze nie są najważniejsze, a już na pewno jak stwierdziła sama nie pomogą w najważniejszych sprawach!

      Wiedziałam też, że zwrócisz swoją uwagę na mój akcent odnośnie „..dnia, w którym na nowo się zaczęło” i odmowę jej udziału w wolontariacie. Kto jak kto, ale twoje bystre oko musiało dostrzec to niedopowiedzenie, które celowo zawarłam w tych dwóch zdaniach. Miałam nadzieje, że zasieję nimi ziarno domysłów :-)
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  10. Nie wiem jak to się stało, że przegapiłam Twój powrót do blogowego świata. Musiało się to stać w momencie, gdy zupełnie nie wiedząc co napisać w komentarzu na Drugiej Twarzy zarzuciłam to by napisać cokolwiek sensownego (nie lubię zostawiac dwóch krótkich, suchych zdań) pod epilogiem tamtej historii. A że nie było Cię, jak teraz przeczytałam, dłuższy czas, to myslałam, że zniknęłaś całkiem.
    Ciesze się jednak, że wróciłaś i to z nową ciekawą historią (a przy okazji odkryłam, że masz wiele innych! w sumie byłam tego pewna, ale nie miałam dostępu do twojego profilu na bloggerze ani wcześniejszych historii na onecie itd)..
    Z zadowoleniem więc zagłębiłam się w historię Lucy i dobrnąwszy do siódmego rozdziału jestem pewna, że:
    1) to bardzo fajna, bo Twoja opowieśc i jak zawsze wciąga
    2) Powodem pobytu Lucy w Sochi nie jest tylko chęć zdobycia autografów, nie starałaby się tak bardzo... fakt, wszystko to brzmi jakby była szkolona, jakby była częścią jakiejś organizacji, ale raczej mafia to nie jest xD Po prostu działa na czyjeś zlecenie. A to zlecenie musi być supertajne i ważne.
    3) Nurtuje mnie ta dziewczynka, adresatka tych autografów. Na pewno kryje się za tym jakaś bolesna historia... Czy ta mała jest chora na coś? Raczej nie jest to córka Lucy, prędzej jej siostra, kuzynka, rodzina jakiejś znajomej.
    Wciągnęłam się bardzo, cieszą dobre relacje jakie ma dziewczyna ze Słoweńcami. Myslę też że to zlecenie ma coś wspólnego z Hajkiem i jej chorwackimi korzeniami. To tyle na gorąco. Dużo miałam do nadrobienia więc komentarz jest pewnie chaotyczny, za co przepraszam, ale chciałam ująć najważniejsze spostrzeżenia.
    Pozdrawiam serdecznie,
    graffiti

    OdpowiedzUsuń