20 stycznia 2014

Rozdział 8



      Chociaż w życiu starała się być optymistką, nie zawsze jej się to udawało. Trudno jest bowiem cieszyć się pogodą ducha, gdy los co jakiś czas rzuca ci kłody po nogi. Czasem tylko po to, by sprawdzić granicę twojej wytrzymałości, a czasem by jeszcze bardziej cię pogrążyć. Nie łatwo jest też owe kłody zamienić w coś pozytywnego, by móc cieszyć się z tych krótkich chwil jakie daje życie. Jednak w najśmielszych marzeniach nie sądziła, że zdoła poznać tak fantastycznych ludzi, dla których to co było jej kompleksem, dla nich będzie zupełnie bez znaczenia. Słoweńcy udowodnili jednak, że darzą ją sympatią nie ze względu na status majątkowy, ale po prostu za to jaką jest osobą. Chociaż wciąż drzemało w niej odczucie, że gdyby powiedziała prawdę wcześniej, nie zdążyliby się tak szybko zaprzyjaźnić. Cóż wcześniejsze „przyjaźnie” nie zawsze były udane i chyba na długi czas ugruntowały w niej tę bojaźń. Swoim zachowaniem przekonali ją jednak, że te obawy były przesadzone, a Lucy już na stałe wpisała się do słoweńskiego teamu.
              Właściwie to Jurij wykonał za nią większość pracy, bo gdy następnego ranka po pamiętnym spotkaniu kleiła swoje przeprosiny, na wstępie zaznaczyli iż o wszystkim już wiedzą. Najwyraźniej poranna debata w pokoju Roberta, o której przebiegu nie miała pojęcia, zakończyła się na jej korzyść. Tak więc sytuacja zdawała się wracać do tej sprzed spotkania z Hajkiem, co bardzo ją cieszyło. Jeśli chodzi zaś o Czecha to nie spotkała go już więcej, co było wynikiem albo jego wyjazdu, albo wzajemnego unikania się. Zresztą, nie miało to już dla niej większego znaczenia.  Najważniejsze było to, że właśnie spełniało się jej marzenie, a jeszcze lepsze to, że przyszło jej doczekać tych utęsknionych chwil w obecności przyjaciół. Niewątpliwie Słoweńcy należeli do tej wąskiej grupy osób, których mogła określać tym mianem.
                Ich wieczorne spotkania na hotelowym korytarzu stały się już niemalże rytuałem, co oczywiście nie wszystkim się podobało i kilka razy zostali już „poproszeni” o rozejście się do swoich pokoi. Kiedy większość zawodników zaszywała się w swoich czterech ścian, oni zdecydowanie preferowali inną formę spędzania długich wieczorów, czasem przedłużających się do późnych godzin nocnych. Czasem spędzali ten czas tylko we własnym gronie, częściej jednak dołączali do nich zawodnicy innych krajów, tworząc wesołą i wielokulturową mozaikę.
Tak jak dzisiaj.
- Coś mnie ominęło?
              Lucy z trudem przebiła się przez grad śmiechu, który niósł się echem po korytarzu. Opuściła ich raptem dziesięć minut temu, wymykając się do pokoju pod pretekstem konieczności rozmowy z rodzicami. Co prawda meldowała się swoim „staruszkom” codziennie, kilkukrotnie zawodnicy byli świadkami tych telefonów i dzisiaj taka rozmowa już się odbyła, ale powód opuszczenia ich na tych kilka minut był zupełnie inny. Musiała przekonać się czy jej „czerwona przyjaciółka” wciąż jest na miejscu, gotowa na każde wezwanie o pomoc. Oczywiście trwała na posterunku, a Lucy wykorzystywała ten fakt za każdym razem.
- Kolejny świetny pomysł Jaki.
            Przysiadła na kanapie obok Roberta wciskając dłoń w szeleszcząca torebkę, która skrywała kolorowe słodkości. Z przyzwyczajenia okupowali miejsce przy pamiętnym automacie, który nadal był maszyną bez dna, a pożerając monety gości stał się kolejnym źródłem dochodu dla właściciela.
          Lucy spojrzała pytająco na Słoweńca, który widać nie był już tak mocno przekonany do swojego pierwotnego planu.
- Chciałem, żebyśmy zagrali w butelkę – mruknął.
- Tylko nie zauważył, że jest nierówny przydział dziewczyn – Hvala zgromił Richarda wzrokiem. Fakt w całym tym towarzystwie siedziały tylko dwie dziewczyny, a mianowicie  Lucy i Anja. - … chyba, że wolisz któregoś z nich….- skinął na drugą stronę, gdzie siedzieli pozostali.
- Jestem za…- Freund złożył usta w zgrabny dzióbek i przesłał całusa, jednocześnie zalotnie machając do siedzących naprzeciw niego kolegów.
- Butelka odpada!
              Lucy i Anja roześmiały się jednocześnie, gdy chóralnie padła odpowiedź i ostatecznie musiały skapitulować wobec tej formy demokracji. Niestety, dziewczyny są w tej kwestii bardziej tolerancyjne.
 - To może prawda czy wyzwanie?
           Ostatecznie, zwiedzeni perspektywą zaspokojenia własnej ciekawości, przystąpili do tej właśnie gry. Oczywiście, że częściej wybierano wyzwanie by uniknąć konieczności opowiadania kompromitujących historii. Musiała przyznać, że to było całkiem intrygujące, bo dzięki tej niewinnej zabawie mogła dowiedzieć się czegoś więcej o nich, ale jednocześnie zachowywała ostrożność co do własnych wyznań.
            I tak dowiedziała się, że dziewczyna Matjaza jest od niego starsza o trzy lata, a jako czternastolatek miał drobny konflikt z prawem po tym jak „pożyczył” rower brata. Freund ma tatuaż, którego do tej pory się wstydzi i za nic w świecie nie chciał zdradzić co ów rysunek przedstawia. I nawet wtedy, gdy do wyboru miał ujawnienie tej tajemnicy i wyzwanie, wybrał to drugie. W czasie, gdy Severin udał się na taras gdzie miał wykrzyczeć „jestem fanem Justina Biebera !” , gra toczyła się dalej. Jaka spłonął delikatnym rumieńcem, gdy wypadło na niego i usłyszał pytanie o swój pierwszy raz. Lucy pomna wcześniejszej rozmowy z Jurijem zrozumiała co nim kierowało, gdy zadawał to pytanie. Tepesz z pełną premedytacją wprowadził kolegę w stan zakłopotania.
- Wbrew panującej opinii, nie jestem prawiczkiem – omiótł znacząco twarze swoich starszych kolegów, którzy rozpuszczali te plotki.
- Dzięki za informacje… to mamy odwołać striptizerki na twoją imprezę urodzinową?! – skwitował Tepesz przybijając piątkę z Robim.
          Kiedy padło na Lucy, obawiała się najgorszego, pytania stawały się coraz bardziej osobiste a i ona nie przebierała w środkach i teraz odczuwała lęk przed ewentualną zemstą. Nie musiała odpowiadać, gdy Matjaz zapytał o najdłużej trwający związek w jej życiu, ale wtedy wolała to niż jakiekolwiek wyzwanie, zwłaszcza iż Robi kilka minut temu otrzymał zadanie pocałowania latarni przed hotelem. Wprawiła ich w niemałe zaskoczenie, gdy przyznała, że z Marko tworzyli parę przez sześć  lat. Dla dwudziestolatki to prawie pół życia, więc nie udało się ukryć czułości z jaką wypowiadała imię byłego chłopaka, zwłaszcza iż była to wciąż świeża sprawa.
- Znam pary, które po roku biorą ślub – skomentował Wank, który z jedną słuchawką w uchu
dowodził o swojej podzielności uwagi. Poczuła zimny podmuch powietrza, gdy wrócił Kranjec siadając obok niej.
- A ja takie, gdzie po dwóch miesiącach okazuje się, że to co ich łączy to jedno wielkie kłamstwo – dodała młodsza Tepeszówna.
              Nie tylko ona zauważyła jak dłonie Petera na sekundę zawisły nad klawiaturą, chociaż stukały w nią z prędkością światła przez ostatni kwadrans. Wszyscy, którzy w mniejszym lub większym stopniu zorientowani byli w sprawach między tą dwójką, obserwowali ich, wyczekując wybuchu bomby, bowiem lont został już zapalony. Nie musiał podnosić wzroku, by wiedzieć, że patrzyła w tej chwili wprost na niego. Jej wzrok niemal parzył przypominając o zdradzie, której się dopuścił.
           Niezręczną sytuację przerwał głos Richarda, który niezorientowany w całej sytuacji wydawał się nie widzieć ponurego wzroku swej dziewczyny.
- Czemu się rozstaliście?
Bo strach był silniejszy?
Bo nie była gotowa?
Wzruszyła ramionami.
- Po prostu…. nie udało się nam.
                Na moment odpłynęła w przeszłość, a grymas zastygł na jej twarzy. Miała ochotę powiedzieć im całą prawdę, wyrzucić z siebie to ogromne brzemię, które czasami ją przerastało. Zanim jednak serce zdołało przepchnąć przez gardło prawdę, rozum podsunął obrazy ostatniej rozmowy z Marko. Nie chciała ponownie tego przeżywać, widzieć strach w oczach przyjaciół i być może znów wsłuchiwać się w ciszę, gdy trzasną drzwiami.
- Czego jeszcze o Tobie nie wiemy?
         Miała wrażenie, że Słoweniec wiedział znacznie więcej niż wyrażały to w tej chwili skupionej na jej twarzy oczy.
Błagam nie teraz.
Nawet jeśli zaważył jej zdenerwowanie, uparcie wyczekiwał odpowiedzi.
- Kocham szydełkować – wypaliła z wciąż poważną miną, bo tysiące myśli kłębiło się w jej głowie, a każda z nich chciała zwyciężyć i przebić się na zewnątrz. Nie mogła jednak nie odwzajemnić uśmiechów, gdy wszyscy wybuchli śmiechem. Fakt, szydełkowanie nie jest popularne w tych czasach.
- Na drutach też? – spytał sarkastycznie Richard.
Skinęła głową.
- Jak chcesz to mogę ci wydziergać ciepłe kalesony, żebyś sobie przypadkiem czegoś nie odmroził – wytknęła mu język i chwyciła butelkę w dłoń.
Teraz była jej kolej, by przepytać współtowarzyszy.

~….~
Nawet mi się nie chce skomentować tego co jest wyżej. Rozdział jest wymęczony i nie taki jaki chciałam, niestety nawet dłuższa przerwa nie pomogła mi w jego napisaniu. Pewnie za jakiś czas byłby o niebo lepszy, ale czułam, że ta ósemka mnie hamuje. Musiałam wiec opublikować w takiej formie, by móc pójść dalej.
Przepraszam.
Wszelkie zaległości obiecuję nadrobić w miarę możliwości :-)

18 komentarzy:

  1. Życie mi ratujesz! Od dobrych trzech dni co 20 minut odświeżam bloggera wyczekując, aż ktoś wstawi jakiś nowy rozdział ;D Nawet nie wiesz jaką radość sprawiło mi czytanie tej ósemki. Swoją drogą jestem bardzo ciekawa jakich ciekawych sekretów się jeszcze dowiemy ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że ktoś czekał i teraz jest zadowolony :-)
      Zawsze to lepiej, gdy rozdział zadowala czytelników niż autorkę, która nie jest do niego przekonana.
      I witam nową czytelniczkę :-)

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. Śledzę je na bieżąco :)
    Zapraszam Cię również do siebie http://born--to--fly.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna nowa czytelniczka, bardzo mnie to cieszy :-)
      Obiecuję wpaść w najbliższym czasie.

      Usuń
  3. :) Rozdział jest w porządku. Czasem potrzebne są takie części, do których nie jesteśmy przekonani, ale pozwalają pójść dalej. To nie jest moja ulubiona gra, haha. I jestem fanką automatu-złodzieja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że chociaż w porządku.
      Właśnie taki jest ten rozdział, chociaż zawiera dużo ważnych informacji to chyba jednak napisałam go tak, że są one mało wyszczególnione i nie wpadają w oko :-(
      Butelka też nie należy do grona moich ulubionych gier, no ale cóż. Wypadło na to.
      Chyba automat staje się mistrzem drugiego planu :D

      Usuń
  4. ja chyba jestem jakaś głupia, bo chyba w dalszym ciągu nie jarzę, kto jest tym tajemniczym Słoweńcem spod automatu haha, serio. xD proszę byś się nie śmiała!
    Prawda czy wyzwania to też spoko gra hahaha, pocałowanie latarni albo wykrzyczenie że się kocha Bimbera to genialne pomysły xD
    nie wiem czego się czepiasz, pff
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się. Chyba obie jesteśmy jakieś głupie, bo ja też nie wiem, o którego chodzi. xD

      Usuń
    2. Ej, teraz się skapnęłam, że ja chyba też. Chociaż wydaje mi się, że to Tepes był, ale to tylko domysły.
      Tak w ogóle to Peter zdradził Anję, tak? Ale jaja. Ta ich relacja jest teraz bardzo specyficzna. No ale ja się w sumie dziewczynie nie dziwię.
      A Lucy sześć lat z jednym facetem i teraz pytanie - dlaczego się rozstali? Jurij z niej tę informację wyciągnie? Mam wrażenie, że oni się bardzo dobrze dogadują, chyba dlatego, że ich relacje z tatusiami wyglądają jak wyglądają.
      A rozdział jest cudowny jak zawsze i nie wiem, co Ci się w nim nie podoba ;)
      buziaki :**

      Usuń
    3. Spokojnie dziewczyny, to w dużej mierze moja wina, bo jakoś tak ciągle przed Wami ukrywam jego tożsamość i nawet nie daję szczegółowych wskazówek. Jestem tego świadoma, ale możecie być pewne, że to się wyjaśni... w odpowiednim momencie :-)
      Także z Waszą inteligencją jest wszystko w porządku.

      Właśnie - dlaczego się rozstali? :D

      Usuń
  5. Nie jest źle przecież! :p Dalej nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie kto jest nocnym eskapadowiczem! Oczywiście obstawiam Jurija albo Petera. Tak w sumie to w pewnym momencie byłam nawet pewna, że to Jurij, bo taka płynna granica między akapitami nastąpiła. Co do Jurija, kilka razy napisałaś litrówkę "TepesZ" ;)
    Ale nie to jest najważniejsze w tym rozdziale! Najważniejsze jest z kim rozmawiała kiedy wyszła na te 10 minut! "czerwona przyjaciółka"? ZERO POMYSŁÓW! :c Totalne zaćmienie mózgu, nie wiem co to może oznaczać. Pomyślałabym, że ta koleżanka która chciała autografy, ale coś mi się nie wydaje. Więc KTO to jest? :O
    + jeszcze interesująca kwestia na lini Prevc-Anja. Peter zdradził Anję i "tylko" to było powodem? Za łatwe, podawałabyś wtedy odpowiedź jak na tacy! Ojojoj, tajemniczości, tajemniczości. Nie mogę się doczekać dziewiątki :D Powodzenia w pisaniu, pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do "czerwonej przyjaciółki" to niebyła rozmowa, bo ciężko rozmawiać z rzeczami martwymi (choć i takie przypadki się zdarzają :D) I to chyba nawet Ty jako pierwsza zwracałaś szczególną uwagę na ową czerwień ;-)
      Jeśli zaś chodzi o Petera i Anję to powód już podałam, bo jak mówiłam wcześniej ich wątek nie miał być wiodącym i nadal tak pozostaje. Czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze i tego się trzymam.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Ta gra jest bardzo niebezpieczna;D
    Tak naprawdę nie wiadomo, co jest gorsze i jeśli trafi się na nieodpowiednią osobę, wyzwanie wcale nie musi być lepsze od prawdy i na odwrót.
    Lucy tym razem udało się uniknąć krępującej sytuacji (chociaż w sumie nie do końca), ale w końcu to kiedyś wypłynie, prawda? Musi wypłynąć, bo czymże by była kolejna zagadka bez odpowiednio przeciąganego rozwiązania?:)
    Mam nadzieję, że teraz pisanie już poleci. Czasem takie rozdziały,przejściówki, są potrzebne, żeby z kopyta ruszyć z akcją;)
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jeszcze z kim się w ową grę gra, bo ja w ten weekend grałam z pięciolatką i wyzwanie w stylu wstań i podnieś nogę nie jest jeszcze aż tak niebezpieczne :D
      Możesz być pewna, że wypłynie i może nawet wcześniej niż myślisz. Musze tylko przestawić się z trybu niepisania i zacząć wreszcie coś tworzyć, bo inaczej opowiadanie przepadnie.
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  7. Ja nie wiem dziewczyno, gdzie ty się uchowałaś z takim pisaniem!?
    Nadrobiłam te 8 rozdziałów i nie ukrywam, że jestem zachwycona tym jak piszesz!
    Ten rozdział z kolei nie był taki zły! Wręcz przeciwnie bardzo dobrze napisane :) Większość czytelniczek ci już powiedziała dobitnie w czym rzecz, więc ja się powtarzać nie będę ;)
    Ja tu widzę, że mamy ładny wątek :D

    Pozdrawiam i weny życzę! :)

    http://ona-to-on.blogspot.com/
    http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, nigdzie się nie ukrywałam.
      I bardzo jest mi miło, że masz takie zdanie o moim opowiadaniu. Zawsze to budujące, kiedy przybywa nowy czytelnik i jest zadowolony z efektów mojego pisania :-)
      Mam nadzieje, że jeszcze wpadniesz przy okazji nowego rozdziału.

      Usuń
  8. Tak jak napisałam u mnie, przybywam z zagubionym komentarzem :)
    Moja pierwsza myśl związana z tym rozstaniem - on ją bił. Tak mi się jakoś skojarzyło z tym wcześniejszym rozdziałem i Twoją uwagą, że coś w tym wstępie o przemocy było ważnego. Jednak ta czułość w jej wypowiedzi nieco przystopowała moje pomysły i zupełnie nie mam podejrzeń odnośnie powodu rozstania ani tym bardziej tej czerwonej przyjaciółki. Chodziło o saszetkę? Jeśli tak, to co w niej takiego jest? Nurtuje mnie to bardzo mocno, ale jednocześnie nic inteligentnego nie przychodzi mi do głowy. Za to cała gamma przedziwnych pomysłów od narkotyków po informacje o prawdziwej Lucy mi się przez mój głupi łepek przewinęły - jak wiadomo, lubię spiski i mafie. Już byłam nawet gotowa podejrzewać, że ten jej chłopak to ją więził i się nad nią znęcał i w ogóle, ale ta czułość ucięła wszelkie moje głupie pomysły.
    Cofnęłam się więc do początku tej historii i opisu bohaterów i zupełnie mnie to zaskoczyło bo odniosłam wrażenie, że Lucy powinna być zupełnie inna - imprezowiczka żyjąca na krawędzi życia. Miałam wręcz wrażenie, że miała problemy z narkotykami. Tymczasem ta Lucy, którą poznajemy w kolejnych rozdziałach jest taka całkowicie inna. Taka ciepła, sympatyczna i raczej stroni od imprezowania i życia na krawędzi. Może ona własnie wyszła z jakiegoś nałogu, albo czegoś i teraz stara się poukładać sobie życie, a może... eee nie wiem w sumie drugiego może. W każdym razie zaczęło mnie to wszystko zastanawiać, ale ani troszeczkę nie przybliżyło do jakiegokolwiek rozwiązania. Nic a nic.
    Wiem tylko tle, że uwielbiam Słoweńców i ich podejście do życia. Są tacy kochani. Chociaż w tym rozdziale w sumie nie tylko Słoweńcy są tacy, Rysiek też jest przesympatyczny i jeszcze ta jego niewiedza, albo chęć niewiedzy w związku z Anją i Peterem. Peter nieładnie, oj nieładnie, ale i tak nie umiem go nie lubić. No i Jaka tak się broniący, że on prawiczkiem wcale nie jest, a jednak pierwsze co, to się zarumienił. Słodziak.
    W ogóle to siedzenie na korytarzu i te gry mi przypomniały moje różne szalone wyjazdy i aż zatęskniłam za tamtymi czasami, kiedy tak się bawiłam. Choć niestety często to się kończyło dziwnymi sytuacjami. No i się wyłamię chyba, mówiąc, że lubiłam grę w butelkę :D
    Przepraszam, że tak z opóźnieniem dodaje ten komentarz i jest jeszcze taki nie mój, ale małymi kroczkami wracam do blogowej rzeczywistości, a ten komentarz prawdopodobnie pisałam na firmowym komputerze i dlatego zamiast go wkleić, to do mojego maila sobie wrzuciłam i stąd ta zwłoka.
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że nie wysłałaś maila z komentarzem do np. swojego szefa. By się zdziwił, albo zdziwiła :-)
      Jestem już w następnym dziewiątym rozdziale i dlatego przez moment myślałam, że ta przemoc w związku odnosi się do Anji i Petera. Gapa ze mnie. Mogę Cię zapewnić, że nic z tych rzeczy, powodem ich rozstania (zarówno w przypadku pary słoweńskiej jak i pary chorwackiej) nie była przemoc. To się powoli będzie wyjaśniać, sama mam nadzieje, że w miarę sprawnie mi to pójdzie. Chyba zapałam drugi oddech w tym opowiadaniu :-)

      Jeśli chodzi o Lucy i jej opis w bohaterach. Cóż, nie zawsze branie z życia jak najwięcej oznacza imprezowanie i życie na krawędzi. Czasem to po prostu radość z dnia codziennego, umiejętność cieszenia się z każdej chwili i właśnie te cechy, które w niej widzisz. Taką ją chciałam stworzyć i fajnie, że właśnie tak ją odbierasz.
      Narkotyki, nałóg, próba poukładania sobie życia … całkiem nieźle kombinujesz i powiem więcej – czerwoną przyjaciółkę rozszyfrowałaś idealnie, a ona ma duże znacznie w całej tej historii. Niedługo dowiemy się (znaczy wy się dowiecie, razem z jednym Słoweńcem) co skrywa owa saszetka.
      Ja też lubię Słoweńców, moja sympatia do nich wzrasta z każdym kolejnym rozdziałem :-)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń