Następny poranek przywitał ją
kilkukrotnym pukaniem do drzwi. Najpierw delikatnie, by w miarę jak Lucy nie
reagowała, wyraźnie zwiększyć uderzenia. Kiedy i to nie podziałało, a Lucy
wciąż leżała pod kołdrą ani myśląc o opuszczeniu ciepłego schronienia, intruz
odszedł. Nawet jeśli to był trener czy któryś z chłopaków z arcy ważną
wiadomością, albo z kolejnym świetnym pomysłem na dzisiejszy dzień, wolała nie
otwierać. Mógłby to być nawet mocno spóźniony Mikołaj z prezentem, którego w tym
roku nie znalazła pod choinką, dzisiaj wszystko według niej zwiastowało
podstęp.
Dopiero za czas jakiś, będąc jeszcze
w piżamach na wypadek, gdyby poranny intruz jednak oczekiwał na taki właśnie
gest z jej strony, odrobinę uchyliła drzwi. Na korytarzu panowała jednak
pustka, nie licząc tuzina czerwonych róż i pudełeczka czekoladek w kształcie
serca. Podniosła owe prezenty rozglądając się wokół za jakimkolwiek znakiem,
który mógłby wskazywać ich nadawcę. Niestety na próżno, miała świadomość, że kręciło
się tutaj mnóstwo osób i każda z nich mogła uczynić wobec niej ten gest.
Instynktownie odrzuciła płeć żeńską, ale lista potencjalnych podejrzanych jaką momentalnie
ułożyła w swojej głowie, niewiele się dzięki temu zmniejszyła. Kiedy słodki
zapach kwiatów otulił ją niczym mgiełka schowała się do środka zamykając drzwi
mocnym kopniakiem. W bukiecie nie było żadnego liściku, co jeszcze bardziej
wzmogło w niej zaskoczenie i lekką irytację jednocześnie. Wolałaby mieć czarno
na białym napisane od kogo je otrzymała, a nie zastanawiać się w tej chwili nad
tożsamością nadawcy.
Chyba nie ma na świecie kobiety,
która nie marzyłaby o takim geście ze strony faceta i nawet jeśli nigdy się do
tego nie przyzna, Lucy także kochała takie niespodzianki, ale zdecydowanie nie
w taki dzień jak ten dzisiaj. Czekoladki wywoływały w niej tymczasowe poczucie
winy, ale była gotowa zaryzykować dla tego niepowtarzalnego smaku, zwłaszcza iż
ktoś najwyraźniej znał jej słodkie preferencje. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie
jeden szczegół, który odbierał dziewczynie całą radość z tego prezentu.
Wiedziała, że tyko dzisiejsza data mogła komuś podsunąć myśl o takiej
niespodziance, w końcu była tutaj już jakiś czas, a dopiero teraz ktoś
zdecydował się na taki krok. Cóż, walentynki działają na ludzką wyobraźnię i
podsuwają przeróżne pomysły, by zaskoczyć drugą osobę.
Problem w tym, że ona wprost
nienawidziła Walentynek.
Nie
miała jednak serca krzywdzić kwiatów za to, że akurat dzisiaj je otrzymała. Były
tak przepiękne i nęcące zapachem, że nawet stojąc na szafce co jakiś czas odwracały
uwagę Lucy od jarzącego się laptopa.
- Powinnaś się cieszyć, ja
dzisiaj dostałam jedynie Milkę od rodziców – jęknęła Nadya, gdy kilka godzin
później dziewczyna streściła jej swój poranek. Na bladej twarzy nastolatki
malowały się wypieki spowodowane tajemniczym adoratorem przyjaciółki. – Masz
tam tylu fajnych facetów … - rzuciła z lekkim wyrzutem, wydymając usta
przypominała znudzonego mopsa. -… ja bym korzystała z tej okazji na twoim miejscu
– szeroki uśmiech rozjaśnił drobną twarzyczkę.
- Ty to możesz co najwyżej
skorzystać z darmowej porcji warzyw na stołówce – wytknęła jej język
wypominając tym samym młody wiek.
-
Haha, bardzo śmieszne – ironizowała.
Chociaż dzieło je niemalże dziesięć
lat, Lucy miała wrażenie, że dusza dziewczynki była znacznie starsza niż ona
sama, a dzięki temu tak dobrze się dogadywały. Łączyły je podobne historie z
jednym, ale za to bardzo ważnym wyjątkiem. Tylko jedna z nich miała perspektywę
na znacznie szczęśliwsze zakończenie niż ta druga.
- Zobacz co zrobiłam –
dziewczynka odchyliła się od monitora i naciągnęła biały podkoszulek z
nadrukiem Norwegów na piersiach.
- Super – pochwaliła ją
przyjaciółka.
Już na samym początku ich rozmowy, zza
pleców rozmówczyni Lucy dostrzegła powiększone zdjęcie drużyny Norwegii, które
zrobiła podczas pamiętnego spotkania w jadalni. Takie samo widniało jeszcze na
koszulce Nadyi, a znając jej fascynację najpewniej zdobiło także inne gadżety w
jej sali. Pamiętała doskonale jak przytłaczający jest pokój, kiedy otaczają cię
jedynie białe ściany i ma się ochotę zdrapywać tynk, tylko po to by ujrzeć pod
nim resztki starej farby. Cieszyła się więc, że Nadya urozmaica wystrój
pomieszczenia, a ona przyczyniła się chociaż w małym stopniu do jej radości. I
kiedy na zmęczonej twarzyczce dziewczyny pojawia się chociażby cień uśmiechu, w
niej także rozbudzał się entuzjazm.
W tle usłyszała poważny ton głosu, a
Nadya lekko zmarkotniała na widok gościa, który dla Lucy pozostawał zagadką. –
Muszę zmykać… - w jej oczach znalazła odpowiedź i wiedziała już do kogo należał
głos, a przynajmniej jaką funkcję można mu było przypisać.
- Trzymaj się, mała.
- Ty też i natychmiast wyjdź z
tego pokoju – pogroziła jej chudawym palcem z jednoczesnym uśmiechem na twarzy.
Jeszcze przez kilka sekund z
nostalgią, wpatrywała się ciemny monitor, a później wzięła sobie radę
przyjaciółki do serca i chwyciwszy z krzesła kurtkę, wybiegła z pokoju. Swoje
kroki skierowała bezpośrednio poza obręb wioski olimpijskiej, do pobliskiego
baru, który był ulubionym miejscem spotkań nie tylko Słoweńców. Wiedziała, że tutaj
będą bowiem kilkukrotnie otrzymała od nich zaproszenie do towarzystwa. Brakowało
Matjaza, który najpewniej spędzał ten czas przypięty do telefonu bądź komputera
i prowadził namiętne rozmowy ze swoją dziewczyną. Nie było także Petera, który
jak się później dowiedziała, zniknął kilka godzin wcześniej. Najwyraźniej
zwycięstwo i tytuł mistrza chciał świętować samotnie, chociaż znając jego
naturę nie mogli być pewni czy nie towarzyszy mu aby jakaś długonoga piękność.
Początkowo nie zlokalizowała też Jurija.
- Fajnie, że jednak wpadłaś –
pierwszy zauważył ją Robi, który wracał właśnie z kolejną butelką złotego
napoju. Przez kilka kolejnych minut obserwowała poczynania Jaki, który dwoił
się i troił, by być lepszym niż Robert, z którym przyszło mu walczyć. Gra miała
zdecydowanie towarzyski charakter, bez zbędnych obciążeń finansowych, ale to
może było wynikiem ostatniej wizyty tutaj i całkiem sporej kwoty przegranej z
Rosjanami. Dzisiaj grało dwóch równych sobie przeciwników, ale wyjątkowo
traktowali to jak zabawę. Świadczył o tym chociażby pomysł, by kilka uderzeń
wykonała sama Lucy, która od początku była jedynie biernym obserwatorem. Nie
bez powodu, bowiem nie potrafiła nawet okiełznać kija bilardowego, nie mówiąc
już o celności uderzeń. W jej przypadku nie miała znaczenia dyscyplina, ona i
sport to po prostu dwie sprzeczności.
- Ta kula mnie nie lubi – jęknęła
zrezygnowana, gdy po raz kolejny chybiła. Nawet jeśli bawiła się tą udawaną grą
z jej strony, to jednak własna nieudolność w tym zakresie wprowadzała ją w stan
lekkiej furii. – Idę po coś do picia.
Czekając, aż pojawi się barman
flirtujący po drugiej stronie baru z uroczą dziewczyną, którą w razie nalotu
policji pierwszą poproszono by o dowód tożsamości, w rogu dojrzała znajomą
postać. Siedział plecami do reszty baru, jakby wszystkich miał gdzieś w tamtym
momencie. W miarę jak się do niego zbliżała, liczba stojących przed nim butelek
po piwie wyraźnie się zwiększała. Zanim zauważył jej obecność, zdołała policzyć
do czterech.
- Ukrywasz się? – uśmiechnęła się
na powitanie, ale nie odwzajemnił się tym samym. Posyłając jej marsową minę,
jednoznacznie określił, że nie jest w tej chwili skory do towarzystwa. To nie
było do niego podobne, bo zazwyczaj tryskał energią i tylko takiego go widziała
od początku igrzysk. Nie wiedziała jeszcze, że jego humor jest silnie związany
z aktualną dyspozycją na skoczni, a ta, niestety od wczoraj nie należała do
najlepszych. Należał do tych skoczków, którzy jeszcze długo po gorszym
konkursie rozpamiętują porażkę.
– Masz drobne? – rzuciła niezrażona
jego zachowaniem. Zaskoczenie odbiło się w jego twarzy, ale bez słowa przesunął
po stoliku kilka monet.
W zasadzie nie pamiętała, by to kolorowe
urządzenie stało tutaj wcześniej. Była pewna, że zwróciłaby na nią uwagę, w końcu byli tutaj
już parokrotnie. Szybko omiotła wzrokiem drobne literki składające się na tytuły
najlepszych, często bardzo starych piosenek. Wśród nich odnalazła tę, o której
tak właściwie już dawno zapomniała, a która wciąż była w jej wspomnieniach.
Błogi uśmiech wypłynął na jej
twarz, jak tylko rozległy się pierwsze takty.
- Ciekawa nuta… - Jurij patrzył
na nią przez ramię.
- Lepsza niż Metalica?- rzuciła
zaczepnie. - To dla tej piosenki nauczyłam się gry na saksofonie – powiedziała
dumnie, bo gra na tym instrumencie do łatwych nie należała. Prawdę
powiedziawszy to jedyny utwór jaki umiała zagrać na dawno zapomnianym,
porzuconym na strychu saksofonie. Jako trzynastolatka doprowadzała do szału
zarówno swoją nauczycielkę, której zakomunikowała iż chce nauczyć się tylko i
wyłącznie tej melodii oraz rodziców, gdy próbowała swych sił w nie dość
szczelnym pokoju.
- Była z ciebie terrorystka, co –
rzucił z przekąsem, gdy opowiedziała mu o tej historii. Pociągnął spory łyk
piwa, przymykając na moment ciemnobrązowe oczy.
- Ja wiem, że to jest dla ludzi
…- skinęła na butelkę w jego dłoniach. -… ale chyba trochę przesadzasz. Nigdy
nie lubiła, gdy ktoś jej w towarzystwie się upijał, a niektórym zdarzało się to
już po jednym piwie. Nie znała odporności Jurija, ale te cztery butelki, chyba
stanowiły już limit.
- Daj spokój, świętuję.
Świętowanie nie bardzo pasowało jej
do Słoweńca, który wczoraj zajął siódme miejsce, a przecież aspirował o te najwyższe.
Widać, że był podminowany tą porażką, czemu się nie dziwiła, bo jej samej
krajało się serce, gdy obserwowała konkurs. Zdawała sobie sprawę, że chciał jak
najszybciej i najskuteczniej zapomnieć o niepowodzeniu i o tym jak bardzo
zawiódł przede wszystkim samego siebie, bo to jego drobny błąd zdecydował o
niepowodzeniu.
Ale wiedziała, że alkohol nigdy
nie jest dobrym sprzymierzeńcem.
- W końcu dzisiejszy dzień to
święto, prawda – posłał jej wymowne spojrzenie.
- Ty też jesteś z tych, co to
celebrują Walentynki?! - nie zdołała ukryć uczucia, jakim darzyła dzisiejszą
datę.
Jurij westchnął przeciągle.
- To zależy czy mam je z kimś
świętować, powiedzmy że w tym roku nie należą do grona moich ulubieńców – puścił
jej oczko i opierając się plecami o krzesło, skrzyżował ramiona obserwując
Lucy. – a poza tym zawsze zabierają mi radość z własnego święta …
Myślała, że alkohol go zamroczył.
- Mam dzisiaj urodziny – wyjaśnił
nieśmiało, ale jednocześnie z rozbrajającym uśmiechem.
Lucy skrzywiła się i zacisnęła
powieki, próbując ukryć swój nietakt.
- Nie wiedziałam…. przepraszam.
Miał ochotę powiedzieć jej, że
gdyby jadała z nimi śniadania to pewnie dzisiaj byłaby świadkiem marnej,
aczkolwiek niezwykle wzruszającej parodii odśpiewania „sto lat” przez kolegów z
drużyny. Widząc jednak zakłopotanie malujące się na jej zarumienionej twarzy,
zdecydował się nie pogrążać dziewczyny jeszcze bardziej.
- Wszystkiego najlepszego –
jedynym i najbardziej odpowiednim zachowaniem w tej chwili wydało jej się
wypowiedzenie właśnie tych słów i całus. Całe szczęście siedzieli, bo w pozycji
horyzontalnej, musiałaby pewnie wspinać się na palcach by dosięgnąć ustami jego
policzek.
I wtedy, w tym samym momencie stały się
dwie rzeczy…
~…~
Soczi - enjoy the
show ;-)
OMG cholera! Chce mi się płakać.... serio... ja tutaj taki wywód napisałam a mi blogger wyskakuje już z jakimś błędem ;<
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie mam siły pisać drugi raz, ale chcę powiedzieć, że przepraszam że wcześniej nie komentowałam. Najpierw przeczytałam kilka rozdziałów, potem zawieruszył mi się gdzieś link... Teraz zobaczyłam powiadomienie, przybyłam, przeczytałam i jestem w niebie!
A w niebie na pewno nie jest Jurij, biedaczyna ;< ale może w kolejnym konkursie będzie lepiej? Bądź co bądź 7 miejsce nie jest takie złe... I jeszcze świętuje samotnie urodziny... może poprawi mu się dzięki całusowi od Lucy?
Bilard! Jejku... tak dawno nie grałam, a przez ciebie mam ochotę! Jak mi nie przejdzie to będzie twoja wina ;P
I co to za dwie rzeczy??
Niestety znam ten ból, kiedy bloger akurat postanawia zrobić mi na złość i zżera komentarz. To wkurzające i człowiek ma ochotę roztrzaskać klawiaturę :D
UsuńCieszę się, że jednak odnalazłaś do mnie drogę i mam nadzieje, że już się nie zagubisz. Szkoda by było stracić czytelniczkę, postaram się pamiętam o tym, aby cię zawiadomić.
Niektórzy siódme miejsce na IO braliby w ciemno, ale wiadomo Jurij ambitny chłopak jest i to go w ogóle nie zadowala.
Jedną rzecz mam pewną, a co do drugiej to jeszcze się zastanawiam czy jej niezmienić.Wszystko okaże się w następnym rozdziale ;-)
Ps. miłej gry zatem, bo jeśli masz tak jak ja, to za pewne tak szybko ci nie przejdzie :D
Pozdrawiam
Ha! Wreszcie coś co łączy mnie z główną bohaterką. Nie cierpię walentynek i chyba tylko najbliższe mi osoby wiedzą, jak bardzo…I wreszcie spotykam osobę, która uważa tak samo ;p Eh szkoda tylko że jest bohaterką opowiadania a nie autentyczną osobą, no ale zawsze lepiej to niż nic ;)
OdpowiedzUsuńBukiet róż, czekoladki – romantyczny ten „ktoś” kto nie potrafił przyznać się do miłości, tylko anonimowo wyraził swoje uczucie. Pewnie już wiesz, że aż ciekawość mnie zjada od środka, kto jest tym ów romantykiem. Swoje typy mam, ale pewnie i tak mnie zaskoczysz, jak zawsze zresztą (chociaż Hvala najbardziej mi tu pasuje, ze względu na swoja nieśmiałość ).
Jurij <3 chyba pamiętasz, że strasznie mi się podoba i go wręcz uwielbiam, a z twoim opowiadaniem coraz bardziej mnie czaruje. Zawód chyba nie działa akurat na tego skoczka mobilizująco, ale trzeba pogodzić się z tym, że czasami może nam cos nie wyjść. Pewnie jest trudno, zwłaszcza w takim sporcie i na takim stopniu rywalizacji, no ale. Life is brutal ;p
Biedny chłopczyk chciał się upić, a tu mu Lucy przeszkadza zarówno w piciu jak i w samotnym świętowaniu urodzin. Ale chyba nikt nie powinien w swoje własne święto być sam? Prawda?
Nie żebym uwielbiała takie zakończenia, ale ta nutka nie pewności co się zaraz stanie jest taka emocjonująca ;) może pocałunek, może jakiś zamach terrorystyczny(o którym tak głośno w mediach), a może zazdrosny Jaka napadnie na świętującego Jurija xd oj pisz szybciutko nowość, bo mi się mózg przegrzeje od tylu rozwiązań ;*
Pozdrawiam ;*
Mogę Cię pocieszyć, że i ja nie należę do sympatyków Walentynek.
UsuńDomyślam się, że masz swoje typy co do pana romantyka, zresztą jak widzę niżej pokrywają się one z typami większości czytelniczek. I nie ukrywam, spodziewałam się tego, powiem więcej - taki był zamysł kiedy pisałam ten rozdział :D
Haha, napad Jaki bardzo mi się spodobał, ale czy on jest do tego zdolny? Toż to przecież takie chucherko, no ale kiedy działa adrenalina to człowiek może wiele zdziałać.
Wszystko jednak okaże się w następnym rozdziale, który zacznę pisać jeszcze dziś. Chyba :D
Po pierwsze - dlaczego przerwałaś w tym momencie?!
OdpowiedzUsuńPo drugie - po pierwszym akapicie już wiedziałam, co się święci - choć najpierw liczyłam litery 'prima aprilis', a dopiero potem 'walentynki'. A jak już się upewniłam, to wiedziałam w jaki sposób zakręci się w tym rozdziale Jurij :D Bo ja autentycznie wolę świętować jego urodziny niż walentynki. Już od jakiegoś czasu. W sumie to moglibyśmy się razem napić :D
Ej, ja chcę wiedzieć co się wydarzyło w tym momencie co to nam urwałaś rozdział. Kurde no.
Czekam na kolejny!!!
buziaki :**
Widzisz ile jest dziesięcioliterowych słów :D
UsuńJak już mówiłam, Jurij wie jak się zakręcić, aby być w rozdziale. Ma chyba jakiś tajny sposób na mnie, bo jakoś zawsze się pojawia. Chociaż to się może zmienić w przyszłości.
Lubię przerywać w ważnych momentach, a po drugie na bardzo mogłam się zdecydować jakie to będą dwie rzeczy. Może do następnego rozdziału już będę wiedzieć. w zasadzie to wtedy już muszę to wiedzieć.
A następny zapewne w piątek :-)
Dlaczego przerwałaś w takim momencie? :( Umrę z ciekawości :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, pisz szybko kolejny :*
Nie umieraj, wytrzymaj do piątku :-)
UsuńMam nadzieje, że uda mi się coś zdecydować i rozdział powstanie.
No nieee ;_; Jak możesz przerywać w takim momencie?! ;C
OdpowiedzUsuńTakie prawo autorki :D
UsuńA tak poważnie, to musiałam skończyć w tym momencie, bo nie bardzo jestem zdecydowana co do drugiej rzeczy jaka się wtedy zdarzyła. Postaram się szybko zdecydować i do piątku dodać rozdział.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Kochana Ty moja przepraszam Cię bardzo, że nie komentowałam przez jakiś czas :*
OdpowiedzUsuńI ja zacznę od końca: dlaczego w takim momencie? No dlaczego? Co się wydarzyło po pocałunku w policzek? Jurij przekręcił twarz i był cmok w usta? :D Ach dobra, zostawię swoje domysły ^^ Hmmm...Też nie lubię walentynek, ale takim bukietem i czekoladkami bym nie pogardziła ;) ciekawe, kto jest tajemniczym wielbicielem Lucy ;) I mam nadzieję, że Jurij się nie pogniewał, że zapomniała/ nie wiedziała o jego urodzinach i ten buziak mu to wynagrodził ;)
Pozdrawiam! ;*
Wiedziałam, że właśnie tak zareagujecie odnośnie całusa w policzek i wcześniejszego zakończenia akcji. Nie ukrywam, taki był zamysł na ten rozdział. A jak już wspomniałam wyżej, muszę przemyśleć drugą rzecz jaka się wtedy zdarzyła i dlatego ucięłam w tym momencie.
UsuńMam nadzieje, że kolejny rozdział wam to wynagrodzi :D
Wiadomo można czegoś nie lubić, ale czekoladki i kwiaty zawsze zmiękczają kobiece serduszka :-)
No to ja się może wybiję i zamiast o intrygującej końcówce, biednym Juriju i walentynkach pomówię o czymś znacznie bardziej przykrym. Sorry Jurij ale twoje siódme miejsce i samotne urodziny blakną przy mojej teorii. A moja teoria - naprawdę chciałabym się mylić, ale w tym rozdziale dałaś nam dużą wskazówkę i w dodatku tak mi się to zgrało z tym wszystkim wcześniej... ale i tak proszę, powiedz ze się mylę, jak z tą mafią austriacko- słoweńską - Lucy jest chora i to śmiertelnie chora i właśnie to łączy ją z tą dziewczynką. Może dzieliły salę na oddziale albo coś w tym rodzaju - tylko szpital czy chospicjum, ale powiedziane jest, ze jedna z nich moze z tego wyjsc. Z początku pomyslałam o Lucy, bo przecież ona jest tu a mała prawdopodobnie w szpitalu. Ale może właśnie dlatego tak jest, bo Nadyję można leczyć... wyleczyć a Lucy już nie. Dlatego czerpie z życia garściami i faktycznie wcale nie chodzi o narkotyki i zabawę tylko o spełnianie marzeń, na które nie ma się wielu długich lat. I dlatego się rozstała z chłopakiem, bo lepiej być tą złą, która zerwie niż tą, która umrze. I tamten tekst 'wtedy wszystko znowu się zaczęło - nawrót choroby?, pogorszenie?' a w saszetce ma po prostu lekarstwo. Takie moje smutne domysły po tej dyskusji obu pań. Oby nieprawdziwe.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie teraz jeszcze pan tajemniczy wielbiciel, obstawiam chyba mimo wszystko Jurija, choć ja ciągle Jaka team, ale to zachowanie Jaki za bardzo wskazuje na niego, więc ja przekornie dam na Jurija. No i ciekawe co to za dwie rzeczy. Jedną obstawiam, że Tepes przekreci głowę i dojdzie do pocałunku ale ta druga rzecz? Nie mam pojęcia. Czekam więc na ciąg dalszy.
Ps. piszę z telefonu więc za błędy i brak polskich znaków bardzo przepraszam.
Jak tylko napisałam ten rozdział, wiedziałam że ktoś ( a najpewniej Ty) dojdziesz to takich właśnie wniosków. Kiedyś trzeba zacząć wyjaśniać tajemnice opowiadania, prawda?!
UsuńPrzekornie stawiasz na Jurija? to może ja przekornie w roli romantyka postawię kogoś zupełnie innego, na przykład któregoś z Polaków, Austriaków ( nie, wróć oni na pewno nie) albo pójdę po bandzie i zestawię ją z Rosjaninem :D
Właśnie mam problem z tymi dwiema rzeczami, bo jednej jestem pewna, a nad drugą się zastanawiam. Zrobiłabym sondę, ale z góry już wiem jaki byłby jej wynik :D
Pozdrawiam
ps. kiedy coś nowego u ciebie?
Czyli to znaczy, że niestety dobrze się domyśliłam? :( Złamiesz mi serducho jeśli jej coś zrobisz. Eh, ale teraz to wszystko tak do siebie właśnie pasuje.
UsuńNie, tylko nie żadnego Polaka, jestem antyspołeczna przez tę Olimpiadę i czuję się jedyna Polką na świecie, która nie cieszy się z wygranej Kamila. Przez to zresztą do tej pory nie reaktywowałam mojego opowiadania o Polakach i zapewne przynajmniej do końca Sochi tego nie zrobię. Polacy to jednak nie mój świat.
Auty... hhi, choć ostatnio przeżyłam osobisty mega szok, jak zobaczyłam jakieś zdjęcie Schlierenzauera i no po prostu musiałam przyznać, że wyszedł super ładnie. Schlieren i ładnie... litości, ale miał zarost i tak, no naprawdę do twarzy mu z zarostem.
Natomiast wśród Rosjan to naprawdę nie widzę potencjalnego kandydata. Natomiast ostatnio podczas zawodów, jak pokazali super ultra jasny blond na głowie Koudelki to mi się przypomniało nasze zgadywanie tego tajemniczego Słowianina. Koudelka pasowałby idealnie.
Ja w ciemno głosuję na pocałunek Lucy z Jurijem i wściekły nokaut od Hvali :D
Jak mówiłam, u mnie na Polakach najwcześniej po Olimpiadzie. Do tego czasu wole sobie powspominać stare, dobre czasy Simiego i omijać Polaków szerokim łukiem.
Niby jeden, drobny szczegół, a cała układanka nabiera znaczenia, prawda :-)
UsuńTeż widziałam te blond loczki Romana, matko prawie zawału dostałam jak go zobaczyłam. Niech on już lepiej tego kasku nie zdejmuje, bo w nim przynajmniej nie straszy tak ludzi.
Jeśli chodzi o Gregora to prawdopodobnie pojawi się przy następnym rozdziale, chyba. Tylko, że w nieco innym charakterze.
W ciemno mówisz, a ja ci powiem, że wygrywasz jeden do zera, ale nie powiem co trafiłaś :-)
Aż się serce krajało, kiedy skakał Simmi, i chociaż kibicowałam naszym, to jednak Prevca i właśnie Simona (jako tego nieobliczalnego, wciąż Harrego Pottera) widziałam z medalami.
Pozdrawiam i niezmiennie czekam na nowy rozdział, aż chciałoby się, aby Soczi już się skończyło :-)
czy Ty musisz konczyc wlasnie w takich momentach? Jakie dwie rzeczy sie wydarzyly? Chyba musze Cie zaczac troche terroryzowac, to moze uda mi sie wyciagnac pare szczegolow od Ciebie ;p
OdpowiedzUsuńNadya? Jak sie domyslam, jest chora i lezy w szpitalu. I nie wiem czy dobrze mysle, ale jest to mozliw, ze Lucy przechodzila przez dokladnie ta sama chorobe co Nadya i udalo jej sie wyzdrowiec? Cos mi sie takiego urodzilo wlasnie w glowie... Ale sama nie wiem.
Jurij i jego urodziny? hmmm czyzby Lucy miala mu towarzyszyc przez reszte tego wieczoru i z nim opijac jakze wazny dzien dla chlopaka?
Mam coraz wiecej pytan w glowie... chyba czas na szantaze!
Pozdrawiam serdecznie :)
kiciak
Zaczynam się bać tych szantaży, bo pamiętam że dawniej przeważnie je przegrywałam :-(
UsuńTrafiłaś w dziesiątkę jeśli chodzi o Nadyę.
A jeśli chodzi o przebieg reszty wieczoru, to wszystko okaże się w następnym rozdziale.
Cierpliwości :-)
Nigdy nie bylam cierpliwa, przeciez wiesz ;p
UsuńWiem, wiem.
UsuńW tej kwestii jesteśmy bardzo do siebie podobne :-)
Pracuję nad rozdziałem i naprawdę mam nadzieje, że uda mi się do piątku napisać.
Zostawiłaś u mnie linka więc jestem :D Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem :D
OdpowiedzUsuńOjoj, ciekawe od kogo te kwiatki i czekoladki, ja obstawiam Jake... No i Jurij nieźle świętuje swoje urodziny, no nie ma co.
I kurcze, czemu przerwałaś w takim momencie? Aż się wciągnęłam w tu koniec.. Yh zastanawia mnie ta nieobecność Prevca.. Podejrzane..
Z niecierpliwością czekam na kolejny. Buziaki :**
PS. wybacz, że taki króciutki komentarz, ale późno już i mój mózg nie myśli ;)
Tak, nieobecność Prevca jest podejrzana i jeśli nie zapomnę to rozwinę ten watek w najbliższej przyszłości. Mam nadzieje, że uda mi się Was zaskoczyć :-)
UsuńCzyli przychylasz się do romantycznego Jaki? Ciekawe, jak widzę przeważa w waszych typowaniach. Musze to rozważyć :D
Ciesze się, że znalazłaś chwilę aby wpaść do mnie. Tym bardziej podziwiam widząc godzinę, o której się meldujesz.
Pozdrawiam serdecznie
uduszę za zakończenie w takim momencie!!
OdpowiedzUsuńAh ten Jurij... za 6 dni ma urodzinki <3 stara dupa, ale za to jaka, hihihih. Dobra, odbija mi! Nie jestem jedyna na świecie, która pisze/pisała o Tepesu, ahh.
Szkoda mi Prevca. Anja zaczęła się tulić do Richarda, a teraz zniknął, upps
Pewnie, że mnie informuj! jakoś zostaje poinformowana co drugi, trzeci odcinek haha, nie martw się, nadrabiam i jestem na bieżąco :*
Czekam na nowość :* i zapraszam do siebie na opowiadanie o Wellingerze <3
Taka już moja skleroza, że łapie mnie nieoczekiwanie i przez to czasami zapominam zawiadomić niektórych czytelników o nowych rozdziałach. Przepraszam, postaram się poprawić.
UsuńPeter zniknął, może koledzy z drużyny mają rację co do długonogiej towarzyszki? A może zniknął z zupełnie innego powodu? wszystko okaże się w następnych rozdziałach. Obiecuję.
Jurij wcale taki stary nie jest, ale ciekawy będzie konkurs w dniu urodzin. Jak dla mnie to dodatkowa presja i nie zazdroszczę mu tego.
Opowiadanie o Wellingerze?! - chyba muszę wpaść do twoich linków.
Też nienawidzę Walentynek. Uważam że jeśli dwie osoby czują do siebie sympatię to powinny to okazywać codziennie, a nie tylko 14 lutego tylko dlatego że 'tak wypada'. Po za tym są Igrzyska ... Liga Mistrzów ... heloł jakie walentynki?! :D Biedny Jurij ... przez to przereklamowane święto większość zapomina że są jego urodziny, a to jest coś o wiele ważniejszego! Tylko dlaczego nie dobra kobieto zakończyłaś w takim momencie :( I co najważniejsze ... od kogo dostała ten uroczy 'upominek' ?
OdpowiedzUsuńCzyli jednak jest nas więcej :)
UsuńMasz rację uczucia trzeba okazywać każdego dnia, prostymi gestami , a nie tylko od święta.
Współczuję ludziom, którzy obchodzą urodziny w takie dni, wyobrażasz sobie mieć urodziny w Sylwestra albo właśnie Walentynki? Masakra
Wiem, wiem niedobra ze mnie kobieta, maltretuję własnych czytelników. Ale wciąż mam nadzieje, że nie uciekniecie ode mnie :D
Kto jest nadawcą upominków okaże się wkrótce, cierpliwości.
A IDŹ TY SOBIE Z TAKIMI KOŃCÓWKAMI DALEKO ODE MNIE!
OdpowiedzUsuńSama doskonale wiesz, jak to jest i tym bardziej należy Ci się porządna nagana za to, że nas tu tak trenujesz, zupełnie jakby to miało przynieść jakiekolwiek pozytywne efekty. A jeśli faktycznie tak myślisz, to pragnę poinformować, że oprócz patologicznego rozbudzenia ciekawości nie wskórałaś nic:D
Nie rozumiem, jak człowiek, który w pewien sposób sam stał się prezentem walentynkowym dla swoich rodziców, może nie lubić tego święta. Właśnie z tego względu powinien za nim przepadać nawet bardziej niż inni,a nie świętować w samotności i z butelką piwka, bo to nie przystaje.
Pozdrawiam.
[piec-sekund]
Spokojnie, to nie jest zaraźliwe :D
UsuńNiestety wiem jakie to wkurzające, kiedy autorka kończy w takim momencie, ale uwierz mi nie miałam innego wyjścia. Pozytyw z tego taki, że następny rozdział już się pisze i chyba jednak zdecyduje się na tą wersję, która musiałam przemyśleć.
Ktoś kto nie ma urodzin w jakimś ważnym ogólnospołecznym dniu, chyba nigdy tego nie zrozumie. A z tego co wiem, ciężko jest konkurować np. z Mikołajkami, Walentynkami czy Sylwestrem.
Również pozdrawiam :-)
Arrgh, możesz sobie wyobrazić jaka wkurzona jestem: napisałam taki składny komentarz, już go chciałam dodać a tu internetu nagle nie ma i cały się zlikwidował! No ale nie mogę tak zostawić tego rozdziału bez komentarza, co to to nie. Napiszę do od nowa :3
OdpowiedzUsuńodsgidjnvdj DWIE RZECZY?! Jakie?! Pierwsza i jedyna jaka mi na myśl przychodzi: Lucy szykowała się żeby pocałować Jurija w policzek, ale ten odwrócił głowę i zetknęli się ustami. Trochę standardowo, więc raczej nie te dwie rzeczy się stały. Prędzej już chyba Jaka zacznie tańczyć w samych bokserkach, albo Anja i Peter wyznają sobie miłość na oczach Richarda.
Ogólnie to się rozpływałam czytając ten rozdział. Jest tak pięknie napisany, o mamusiu! Te opisy, dialogi, wszystko! To chyba jak na razie mój ulubiony rozdział, jest idealny. Trochę ci posłodzę, ojojoj. Naprawdę fantastyczny <3
Zastanawiam się, gdzie znajduje sie Nadya? Pierwsza rzecz jaka mi przyszła na myśl to jakiś psychiatryk albo coś... No wiesz, te białe ściany i ktoś kto ją tam zawołał. No, ewentualnie jakiś szpital specjalistyczny, może dziewczynka ma jakąś nieuleczalną chorobę albo coś... Tak, to bardziej prawdopodobne, obłąkanym raczej nie dają internetu, co?
OD KOGO LUCY DOSTAŁA KWIATY I CZEKOLADKIIIIIII? Nie lubię walentynek, ale to słodkie. Dosłownie :d Oczywiście, jakżeby inaczej, typuję tu Jurija, choć czuję że to nie on to i tak trzymam za niego kciuczki ^^ Lucy powinna wszcząć dochodzenie, mówią że zdesperowana kobieta może więcej niż FBI więc szybko znalazła by nadawcę xd
Co do urodzin Tepesa - aż sprawdziłam kiedy je ma. I takie zdziwko że naprawdę ma w walentynki. Biedny. Całe to święto zakochanych zabiera mu radość z własnego święta, jak sam z resztą stwierdził. Choć widok zażenowanego Jurija któremu reszta Słoweńców odśpiewuje sto lat mógłby być ciekawy :3
co jeszcze dopiszę.... a tak: kjgkjhsjf WIĘCEJ KONKRETNEGO JURIJA JEEEST ♥ (yes! yes! yes! :D)
Pozdrawiam cieplutko! ;*
Niestety znam ten ból, kiedy komentarz nagle zaczyna żyć własnym życiem i gdzieś znika :-(
UsuńDziękuje za miłe słowa, fajne wiedzieć, że rozdziały sprawiają ci radość. Mnie osobiście też się podobają, ale jak na razie to ten, który ma ukazać się jutro (jeśli wszystko się uda) zdobył zaszczytne miano ulubionego. Mam nadzieje, że chociaż część z was podzieli moje zdanie :-)
Fakt, w psychiatryku klamek nie mają to i pewnie internet zakazany. Ale dobrze kombinujesz odnośnie dziewczynki. Masz racje kobieta jak chce to zawsze coś odkryje, nie ma bata, żeby coś przed nią ukryć. A o nadawcy kwiatów też się dowiecie, już niedługo. Także cierpliwości.
Tak Tepes ma jutro urodzinki i mam nadzieje, szczerze trzymam kciuki za niego, żeby sobie sprawił najlepszy prezent z możliwych, bo po ostatnich skokach to się boję nawet o kwalifikację. Także powodzenia Jurij jutro i wszystkiego najlepszego :D
I niestety , ale muszę cię rozczarować bo Jurij strzelił focha i jutro go nie będzie.
Pozdrawiam